niedziela, 10 sierpnia 2014

Rozdział 7

Starkowie już od samego rana przesiadywali w firmie. Dzisiejszego dnia miało odbyć się posiedzenie zarządu ws. Stane'a.

- Myślisz, że decyzja będzie słuszna? - wypytywał nastolatek.
- Nie na innej opcji Tony. Przeprowadziliśmy obdukcję i mamy niezbite dowody.

Tony włożył ręce do kieszeni i lekko pochylił głowę.

- Wiesz jaki on jest... Wpłaci kilka kawałków i zarząd o wszystkim zapomni.
- Zarząd jest po to, by zadbać o dobro firmy, a członkowie muszą stosować się do regulaminu.
- Jakiego regulaminu?
- Chodzi mi o to, że nie można dawać łapówek. Zresztą jak niby Obadiah miałby im zapłacić? To są pieniądze Stark International, nie jego prywatne.
- On coś wykombinuje...

W tej chwili do biura wszedł Stane. Spojrzał na nas spod byka i warknął:

- Widać nie nauczyłeś swojego synka kultury i odpowiedniego zachowania w firmie.
- Nie rozumiem, z czym masz problem Obadiaszu?
- Nóg nie trzyma się na stole! - rzucił w kierunku chłopca.
- Yhmm, tak masz racje, Tony usiądź proszę normalnie.

Zrobiłem jak chciał ojciec. Ściągnąłem nogi i usiadłem prosto. Stane tylko uśmiechnął się złowieszczo i usiadł na swoim miejscu. Po chwili hologram wyświetlił członków zarządu.

- Witamy na kolejnym posiedzeniu. - powiedział Howard. - Dziś musimy omówić kilka ważnych spraw...
- Słyszeliśmy co się stało. Jak się czujesz Tony? - spytała jedna z członkiń.
- W porządku. Dochodzę do siebie.
- Jak mogłeś tak postąpić Obadiaszu!? - podniósł ton kolejny z członków.

Stane milczał. A cóż miał powiedzieć? Wiedział, że Starkowie są po obdukcji, a oprócz tego mają niezbite dowody na jego osobę.

- Skoro wiemy o całym zajściu i mamy dokumenty poświadczające o wynikach i stanie zdrowia Tony'ego, musimy podjąć decyzję.
- A więc co robimy?

Obadiah śledził wzrokiem cały zarząd.

- Nie mamy innego wyboru. Obadiaszu, zwolnienie jest zbyt surową karą, a tobie zdarzyło się tylko raz "zapomnieć". Pozostaniesz przy swoich obowiązkach, ale będziemy się dobie przyglądać. Jeszcze jeden taki wybryk, a w rezultacie skończysz jeszcze gorzej. - oznajmił przewodniczący. - Jednak byś trochę popamiętał swoich czynów, nakładamy ci karę w wysokości 500 tys., które musisz wpłacić do końca tygodnia na konto Tony'ego Starka w ramach odszkodowania.
- Co!? - poderwałem się z fotela. - Tylko tyle!?
- Tony, proszę... uspokój się... - Howard złapał syna za ramię.
- Dziękuję za tak łagodny wyrok. I przepraszam ciebie Anthony za niewielkie szkody, które ci wyrządziłem.
- A więc skoro wszystko już zostało wyjaśnione, nie widzę przeszkód, by zakończyć dzisiejsze posiedzenie. - powiedział przewodniczący i rozłączył się.

Stane szybko wyszedł z biura i najwyraźniej opuścił budynek.

- Tony...
- Nie! - uciszyłem ojca gestem dłoni. - Nie chcę o tym rozmawiać.

Zaraz po spotkaniu Starkowie wsiedli do czerwonego Ferrari i odjechali do willi. Brunet przez całą drogę spoglądał przez szybę milcząc.
Kiedy zaparkowali pod domem, chłopak szybko wysiadł z auta, trzasnął drzwiami i poszedł na tyły domu.

- Czemu mu zawsze wszystko uchodzi na sucho!?

Nastolatek nie wytrzymał. Zadzwonił po Rhodey'ego. Przyjaciel zjawił się w dość krótkim czasie.

- Jak zebranie?
- Lepiej nic nie mów.
- Było aż tak źle?
- Ma mi zapłacić pół miliona, rozumiesz!? Ma tylko ZAPŁACIĆ!
- To chyba dobrze, wzbogacisz się.
- Udajesz Pepper!?
- O co ci chodzi?
- Nie udawaj!
- Tony, ja...
- Zachowujesz się jak ona! Robisz sobie jaja!? Wiesz dobrze jaki jest Stane! Po trupach do celu!
- Wyluzuj, stary! On cię tylko pobił.
- A zrobił by coś o wiele gorszego...
- Co masz na myśli?
- On chciał dopaść Melody...
- Że co!? Jak ją...
- Nie wiem co chciał jej dokładnie zrobić, ale powiedział coś w stylu, że... ją uszkodzi?
- Drań jeden! Dobrze, że tam byłeś.
- Racja.

Po chwili namysłu:

- Przepraszam, że tak się złoszczę. Po prostu... nie radzę sobie.
- Rozumiem cię. Patrząc z boku masz naprawdę trudne życie. Nie dość, że twoje serce...
- Dobra, wystarczy!

Przyjaciele siedzieli na krzesłach w milczeniu. Żadne nie wiedziało, o czym dalej rozmawiać.

- Zmieniając temat... - powiedział Rhodey. - Czy łączy cię coś z Melody?
- Emh, nie.
- Na pewno?
- A co to jakieś przesłuchanie?
- Nie, po prostu chciałbym wiedzieć.
- Nic między nami nie ma, oprócz przyjaźni.

Tony zrobił kwaśną minę. Przyjaciel natychmiast to zauważył.

- A jednak nie mówisz mi wszystkiego. - uśmiechnął się delikatnie czarnoskóry.
- A co mam mówić? Że jestem idiotą?
- Niby czemu?
- Eh... nie potrafię do niej zagadać. Znaczy tak "inaczej" zagadać.
- Zakochałeś się? Widziałem! Aha, aha James Rhodey Rhodes miał rację! - zaczął wymachiwać rękami i tańczyć taniec, który wraz z Tony'm wymyślili, kiedy mieli 10 lat. Taniec ten miał dać odpust radosnym emocjom.
- Dobra, wystarczy! - powtórzył się Tony.
- Uuuu... w czym tkwi problem?
- No bo... miałem taki dziwny sen. Zaprosiłem Melody na kolację, o której nie wiedziała. Myślała, że miała mi przynieść tylko zeszyty. Potem było coś takiego... ona się rozpłakała, a na koniec ją... eghm
- No powiedz wreszcie!
- No pocałowałem ją! Obudziłem się cały mokry...
- Hahaha! Dobre sobie! To nawet Pepper nie ma takich snów! Mam nadzieję...
- Na szczęście to był tylko sen.
- Nie rozumiem ciebie. Jesteś takim geniuszem, dziewczyny wzdychają na twój widok, a ty nie potrafisz zaprosić osoby, która ci się podoba na randkę?
- To nie takie proste.
- A miałem się spytać... kiedy Stane was zaatakował, dlaczego Melody była wtedy z tobą? Przecież ten incydent miał miejsce... rano?
- Dzień wcześniej przyszła do mnie i oglądaliśmy film. Potem zasnęła i nie chciałem jej budzić.
- A gdzie zasnęła?
- Nie chcesz wiedzieć.
- Owszem, chcę.
- W moich.. ugh.. ramionach.
- Wow, wow, wow... stary! Laska zasypia ci na rękach, a ty masz jeszcze wątpliwości? To jasne, że ona jest tobą na maksa zainteresowana!
- Rhodey! Jesteśmy przyjaciółmi..
- To zrób że coś w końcu, byście byli kimś więcej. Zepnij się i do roboty!

Nagle mnie olśniło. Mój kumpel miał racje. Należało wziąć się w garść i przestać być nieśmiałym. Przecież Melody była... fantastyczna. Nie dało się nic przy niej schrzanić. Przynajmniej mam taką nadzieję...

- Dzięki Rhods. - uścisnąłem dłoń przyjaciela.
- Nie ma za co stary - położył mi rękę na ramieniu i uśmiechnął się. - Trzymam kciuki, tylko ostrzegam: nic na siłę i nic przy Pepper.
- Przy Pepper? - zdziwiłem się.
- Eeee... za dużo gadam. - machnął ręką i poszedł.

******

Howard przeglądał swoje notatki. W pewnej chwili przeglądając szufladę dostrzegł znajomą książkę. Właściwie, to jej okładkę. Była brązowa i poniszczona. Wziął ową rzecz do ręki i delikatnie począł przewracać kartki. Ty był jego dziennik badawczy. Zapisywał tam ważne informacje dotyczące jego własnych odkryć. Nagle spostrzegł notatkę, mówiącą o pierścieniach Makluan. Powrócił do jej czytania, zupełnie jak za dawnych czasów. 

W pewnym momencie przypomniał sobie, że jeden z pierścieni jest w jego posiadaniu. "Chyba był zielony..." - pomyślał i skoczył do swojego gabinetu. Tam poszperał w szafce. Znalazł.

- Nie myliłem się. - powiedział sam do siebie. 
Włożył biżuterię na serdeczny palec prawej dłoni. Następnie zamknął szafkę, ręce schował do kieszeni i wyszedł na zewnątrz willi. Musiał łyknąć świeżego powietrza i przemyśleć, czy nie powiedzieć o pierścieniach synowi. 

******

W tym samym czasie Tony trzymał w ręce komórkę i przeglądał książkę telefoniczną. Zatrzymał się przy literze "M". Miał zapisane tam dwa kontakty: mama Rhodey'ego i Melody. Bardziej skupił się na tym drugim numerze. Już miał zadzwonić, kiedy obok niego pojawił się ojciec.

- Możemy porozmawiać?

Chłopak przytaknął. Howard usiadł na sąsiednim krześle.

- Przeglądałem swoje notatki i znalazłem coś, co powinieneś wiedzieć.

Mężczyzna wyciągnął ręce z kieszeni. Jego syn natychmiast dostrzegł pierścień na jego srdecznym palcu.

- Pierścień... - powiedział cicho Tony wpatrując się w niego.
- Tak, pierścień. Nie jest jedyny.

Nastolatek ocknął się.

- Jest ich więcej?
- Owszem. Znalazłem trochę wskazówek i póki co mogę śmiało powiedzieć, że jest ich 5. Nie wiem jednak dokładnie, gdzie są pozostałe i jak wyglądają.
 - A możesz mi powiedzieć o nich coś więcej?
- Oczywiście! Tylko sam niewiele wiem. Udało mi się dowiedzieć, że pierścienie Makluan nie są rodzajem jakiejś magii, jak dawniej uważano. Pierścienie te to nic innego jak bardzo, bardzo, bardzo, a to bardzo zaawansowana technologia.
- Wow...
- Wiem synu... to jest niezwykłe. Ponoć pierścienie były magiczne, ale to konkuruje z technologią, tak więc jak wspominałem, moje badania potwierdziły, iż jest to technologia. Ale nie będę cię tym zanudzał.
- Nie zanudzasz! Wręcz przeciwnie! A co z tym, który ty posiadasz?
- Nic większego nie odkryłem. Ma te same właściwości, co najprawdopodobniej pozostałe.
- Jeżeli dowiesz się czegoś nowego, zawiadom mnie. Popracujemy nad tym razem.
- Dobrze synu.

Chłopak pożegnał się z ojcem i poszedł do swojego pokoju. Tam położył się na łóżko.

- I co mam teraz zrobić? - myślami powrócił do rozmowy z Rhodey'em.

Chłopak postanowił napisać piosenkę. Wziął do ręki gitarę i zaczął grać znane utwory, które mogłyby mu pomóc w napisaniu własnego tekstu.

Piosenka miała być o miłości.

******

Pepper przesiadywała właśnie na murku przed swoim domem, kiedy dostrzegła idącego w jej stronę Rhodey'ego. Natychmiast poderwała się z miejsca.

- Hej... - chłopak miał kwaśna minę.
- Coś się stało? Coś z Tony'm? - dopytywała.
- Tak, coś z Tony'm...

Chłopak usiadł na murku. Dziewczyna tuż obok niego.

- No mów! - szturchnęła lekko przyjaciela.

Rhodey wziął głęboki oddech i powiedział wszystko jednym tchem:

- Tony miał sen, jak całował się z Melody. Ona u niego spała. Tony jest zakochany w Melody. Przyznał się do tego. Chce ją zaprosić na randkę, a ja jak ostatni frajer mu w tym pomogłem i najwyraźniej przy najbliższej okazji ją zaprosi, a ona się zgodzi. Jestem kompletnym idiotą i dupkiem, dałem się tak podejść, a to ja kocham Melody!

Chłopak powiedział to tak szybko, że rudowłosa mało co z tego zrozumiała.

- Czekaj, powoli. Rozumiesz? Po-wo-li!
- Pomogłem Tony'emu umówić się na randkę. Cholera!

Dziewczyna osłupiała. Jak to jest możliwe!?

- Jestem wszystkiemu winien... 
- Nie obwiniaj się. Tony to nasz przyjaciel, a ty mu pomogłeś.
- Raniąc przy okazji swoje uczucia!
- Jeszcze mamy przewagę...
- Hem?
- Wiesz... Tony nam ufa. My wiemy, że on jest Iron Manem, a Melody tego nie powie. Przynajmniej nie teraz. Nie zrobi tego, na bank! Nawet, jak będą razem, poczeka... poczeka, aż będzie pewien.
- Myślisz?
- Jestem tego pewna!

Przyjaciele pocieszyli się przyjacielskim uściskiem i natychmiast zmienili temat rozmowy. Nie chcieli wracać do tego, co najbardziej ich boli.

******

Stark w dalszym ciągu dwoił się i troił nad tekstem jego piosenki. Niby tematyka prosta, bo o miłości, ale... czy aby na pewno taka łatwa?

W pewnym momencie chłopak odłożył gitarę, wziął telefon do ręki i począł wyszukiwać numeru do Melody. Pochylony nad komórką nastolatek był zbyt zajęty, by zauważyć, że w jego pokoju... zjawiła się sama dziewczyna.

- Jak ją tu zaprosić? - powiedział do siebie.
- A kogo zaprosić? - spytała szatynka.
- Me, Melody!? - chłopak natychmiast zerwał się na nogi. - Co ty tu robisz!?
- A tak stoję.. oparta o framugę drzwi. A ty zamierzasz kogoś zaprosić? Można wiedzieć gdzie?
- Ehm.. do kina.
- Oooo, to super pomysł! Zapewne Pepper się ucieszy. - powiedziała unosząc lekko w górę kąciki ust, w sercu jednak czuła zdradę samej siebie.
- Pepp? Ale nie ją chciałem...
- To kogo?

Tony podszedł do nastolatki, złapał ją za ręce i oznajmił: - Ciebie.

Po krótkim milczeniu dziewczyna znów spytała:

- To kiedy idziemy?
- Może.. jutro? Grają właśnie Wojownicze Żółwie Ninja.
- Super! Uwielbiam ten film!
- Serio? Ja też!

Para spędziła ze sobą wieczór. Tym razem w pokoju Starka...

Obydwoje siedzieli na podłodze przy kanapkach z pomidorem i cebulą oraz ciepłą herbatą. W tle leciała muzyka. Najprawdopodobniej Ellie Goulding - Burn.

Kiedy dochodziła godzina 23.30, Tony zaproponował, że odprowadzi dziewczynę.

******

Szli budynkami przy centrum miasta. Brunet miał na sobie dobrze znaną czarną skórzaną kurtkę, czerwoną bluzkę, niebieskie spodnie oraz czarne trampki Converse. Szatynka zaś miała na sobie czarne legginsy, miętową tunikę i czarne sandały na gumce. Obydwoje szli obok siebie: chłopak miał ręce w kieszeniach, dziewczyna swobodnie machała rękoma.

Kiedy byli już pod domem nastolatki...

- To do zobaczenia jutro w kinie. - puścił dziewczynie oko.
- Bym zapomniała! Dziękuję za zaproszenie. - podeszłam i cmoknęłam Starka w policzek. On tylko uśmiechnął się i powiedział delikatnym, cichym głosem:
- Potraktuję wyjątkowo ten wypad, wiesz?
- Wiem...

Przytuliliśmy się do siebie. Tak wyglądało nasze ostateczne pożegnanie.

******

Pepper była nadal wściekła. Może ujmę to inaczej: kiedy ona nie była wściekła? Tak czy owak starała zachować pozory zaufanej przyjaciółki. Wszystko po to, by zbliżyć się do Tony'ego i sprzątnąć Melody.

W akcie zemsty dziewczyna zaczęła obmyślać plany wobec swojej rywalki. W głowie układała sobie czarne scenariusze: nóż, tabletki, pistolet... - o tym myślała w wolnych chwilach. Kierowała się tylko nienawiścią. Nie była świadoma tego, że jej pomysły były chore i dziwaczne.

Wszystkie swoje przemyślenia o Melody zapisywała w zeszycie - specjalnym brulionie, który został do takich spraw przeznaczony. O innych rzeczach pisała już w pamiętniku...

Kiedy ruda trochę się uspokoiła, doszła do wniosku, że z takim podejściem niedługo będzie musiała się leczyć. Ale cóż ma zrobić zakochana po uszy dziewczyna, która jest chorobliwie zazdrosna?

Wsparcia i rad szukała u Scarlet, swojej najlepszej przyjaciółki, ale i ta nie potrafiła jej pomóc.

- Jeżeli Tony naprawdę ją kocha, to nie masz innego wyjścia, jak się z tym pogodzić. Inaczej ty stracisz jego.

Dziewczyna siedziała chwilę w milczeniu.

- Co masz na myśli?
- Stracisz jego przyjaźń, jego samego. Musisz być ostrożna.
- Kiedy ja nie potrafię...
- Virgino Pepper Potts! Kto jak kto, ale ty potrafisz wiele. Jesteś jedną z najwspanialszych dziewcząt jakie znam. I wiem, że zawsze walczysz o swoje.
- Dziękuję za tyle słów...

Przyjaciółki przytuliły się, a po policzkach rudej spłynęły łzy.

******

Tony po powrocie do domu natychmiast poszedł do ojca. Potrzebował rady...
Znalazł go w kuchni. Howard właśnie popijał gorącą herbatę z cytryną, czytając dzisiejszą prasę.

- Tato... - zaczął niepewnie nastolatek. - Potrzebuję pomocy...

Howard uniósł wzrok na syna, po czym zmierzył go.

- A coś ty taki niechlujny? Spoglądałeś dzisiaj w lustro?
- Oj tato... byłem odprowadzić Melody i wiał wiatr.

Chłopak miał wygniecioną koszulkę i potargane włosy.

- Melody powiadasz?
- Tak i w jej sprawie muszę się poradzić.

Howard odłożył gazetę i podparł się rękoma.

- W czym problem synu?
- No bo ja... Ja wychodzę jutro do kina. Z Melodią...
- I? Chcesz coś?
- Potrzebuje pilną radę, jak się zachować i... Samochód?
- Jesteś za młody Tony.
- Ale ja muszę!
- Wynajmę ci limuzynę.
- A rada?
- No tak... Kino powiadasz...
- Ja nie wiem, czy Melody odwzajemnia moje uczucia!
- Ja też nie wiem.
- To jak się dowiedzieć!?
- Spytać, pocałować... Zapraszać na więcej randek.
- Pocałować!?
- To normalne.
- Dobra!... - Tony wyszedł z kuchni i poszedł do swojego pokoju.

- Mam nadzieję, że wszystko będzie dobrze. - Szepnął sam do siebie, po czym zamknął powieki i usnął.


******

- Wszystko idzie zgodnie z planem?
- Tak Obadiaszu. Już niedługo wkroczymy w decydującą fazę naszego planu.
- Świetnie. - Uśmiechnął się złowieszczo. - Już niedługo Hammer Multinational pokona Stark International, a wtedy ja będę bogaty! I nikt ani nic mnie nie powstrzyma!



12 komentarzy:

  1. Pozwolisz,że zapytam:DLACZEGO ja dopiero teraz wiem o tym opowiadaniu?! Dziewczyno ja w zyciu lepszego nie czytałam! Masz talent,fabuła jest swietna,ta historia tak mnie wciagneła,że mogłabym czytać ja bez przerwy!:-D Melody to bardzo fajna,ciekawa postac. Troche mnie martwi zachowanie Pepper bo wiesz przyzwyczaiłam sie do relacji ,,Tony-Pepper'',a tu nagle Stark zakochany w Melody! Mimo to opowiadanie jest extra! Pisz szybko nastepny rozdział bo długo nie wytrzymam! Pozdrawiam i życze weny! :-*

    OdpowiedzUsuń
  2. Ha znowu 1 xD

    Dobra... a teraz do rzeczy:

    Fabuła świetna! Dialog z Rhodey'em! - MEGA!
    Bardzo mi się podoba twoja twórczość i to, że piszesz na luzie. A to oznacza, że dobrze się czujesz w tych opowiadaniach :)

    OdpowiedzUsuń
  3. jak zwykle - SUPER!

    OdpowiedzUsuń
  4. fajne opowiadania i czekam na wiecej

    OdpowiedzUsuń
  5. Kurde i Anka znowu 1 :( wątek ze Stane'm = bezcenny. Bardzo podoba mi się twój styl pisania. Tak jak Anka napisała jest na luzie. I o to tutaj chodzi. Życze powodzenia i weny

    OdpowiedzUsuń
  6. kurdeee kiedy Tony i Melody bd razem?!

    OdpowiedzUsuń
  7. Oni będa razem Terenz! Wszystko w swoim czasie. Tak myślę... aż trudno mi jest się przyzwyczaić, że to nie Pepper będzie z Tonym tylko Melody...........

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A skad ta pewnosc,ze oni beda razem? :-P hehe jestem tak ciekawa jak to sie potoczy! Moje opo.o Iron Manie to przy tym wysiada! :-)

      Usuń
  8. Bo na bank muszą być razem! Nie wiesz, ale była tu notka o tytule "wywiad" tylko została usunięta. I w niej autorka opowiadań napisała, że to jej własne opowiadania i będa wyglądac inaczej. Dlatego skoro już pojawił się wątek, że Melody i Tony kręcą, to pewnie będa razem. Nie wiem tylko, jak długo :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aaa takie buty! No wiec wszystko sie może wydarzyć! Ale i tak opo jest świetne!;-)

      Usuń
  9. kkaarroolliinnaa311 sierpnia, 2014

    Strasznie mi się podoba rozwój sytuacji! Naprawdę!

    OdpowiedzUsuń
  10. Elo! Jak coś to u mnie kolejny rozdział;-) zapraszam:-P

    OdpowiedzUsuń