Nasze całodniowe spotkanie z Melody zakończyłoby się jeszcze później, ale dziewczyna niewiele czasu przed północą dosłownie zasnęła obok mnie.
Wynikła z tego zabawna sytuacja. Film oglądaliśmy bowiem w salonie, bo tam miałem największy telewizor w całym domu, najczystszy i żywy obraz. A kiedy Melody zasnęła... nie dość, że zrobiła to w moich ramionach, to jeszcze musiałem się wygramolić.
Zsuwałem ją delikatnie i powoli z mojej klaty, by jej nie obudzić. Kiedy mi się to udało i byłem wolny, czekało mnie trudniejsze zadanie. Musiałem ją przenieść do mojego pokoju. Nie chciałem jej budzić i powiedzieć "czas do domu". Wyglądałoby to, najłagodniej mówiąc głupio.
Nie powiedziałbym, że ciemnowłosa była zbyt ciężka, ale wdrapywanie się z nią po schodach było uciążliwe i strasznie męczące.
Kiedy znalazłem się na górze, ułożyłem ją na łóżku, przykryłem kocem, a sam położyłem się na podłodze. Właściwie, na materacu. Nie chciałem spać obok Melody, by nie wzbudzać podejrzeń u mojego ojca. On i tak miał dzisiaj być poza domem... ale wolałem się zabezpieczyć.
Stark International, godzina 1.00
Howard niemal zasnął przy biurku. Chociaż był tak bardzo zmęczony, nie mógł zasnąć. Ciągle myślał o wczorajszym spotkaniu ze Stane'm. Od tamtego czasu, Stark był zmartwiony i poddenerwowany. Co chwilę sprawdzał godzinę. Czas mijał mu nie ubłagalnie wolno.
- To jakaś paranoja! - mówił do siebie.
W końcu udało mu się przysnąć...
Tego samego dnia rano, godzina 7.30
Melody obudziła się. Będąc jeszcze na wpół przytomna rozejrzała się po pomieszczeniu. Wystraszyła się. To nie był jej pokój, nie jej meble, nie jej łóżko...
Przerażona wyszła z pokoju. Kiedy znalazła się na korytarzu, rozpoznała owe miejsce. Była w willi Starków.
Ostrożnie, krok za krokiem, schodem za schodkiem zeszła na dół. Poczuła jakiś przyjemny zapach. Idąc jego coraz to większa intensywnością doszła do kuchni. Tam ujrzała Tony'ego. Oparła się o framugę.
- Witaj śpiochu. - powiedział młodzieniec, odwracając się w stronę dziewczyny.
- Cześć... - odpowiedziała rozciągając się powoli.
- Jak się spało?
- Bardzo dobrze. Masz wygodne łóżko... a właściwie co ja tu robiłam...
- Spałaś. Spokojnie, twoja mama wie.
- Jak to!?
- Śpisz, no... u koleżanki. Udawałem jej brata.
- A twój ojciec?
- Jest w firmie. Nie wrócił na noc. Ciężko pracuje. Zdarza się mu.
- Czyli byliśmy sami przez całą noc w ogromnej willi... - dziewczyna spojrzała zszokowana na bruneta.
- Spokojnie! Nic się nie stało, nic się nie wydarzyło. Po prostu zasnęłaś, a ja nie chciałem cię budzić.
- W takim razie, gdzie ty spędziłeś noc?
- Na materacu, tuż obok ciebie. - zaśmiał się.
Dla żartów podeszłam do chłopaka i potargałam mu włosy.
- Ej.. a to za co?
- Za to. - uśmiechnęłam się szeroko i wskazałam na przygotowany posiłek.
- A więc siadajmy. - podał gotowe tosty i położył je na środku stołu.
- Smacznego. - powiedziałam cicho.
- Smacznego.
Po śniadaniu Tony pozmywał. Chciałam ja to zrobić, bo chłopak i tak zrobił już swoje, ale zabronił mi zbliżać się do kuchni. Korzystając więc z okazji, że brunet jest zajęty, poszłam się przebrać.
Nagle usłyszałam ogromny huk. Najprawdopodobniej było to trzaśnięcie drzwiami. Zbiegłam na dół. W drzwiach ujrzałam Stane'a!
Tony! Krzyknęłam i schowałam się z powrotem do pokoju. Chłopak w tym czasie wybiegł z kuchni.
- Co tu robisz!? - zrobił groźną minę.
- Gdzie twój ojciec Stark!?
- Nie twój interes! - machnął ręką ku drzwiom wyjściowym.
- Nie igraj ze mną smarkaczu!
Stane podszedł do chłopaka, złapał go za kołnierz i uniósł lekko koszulkę do góry.
- Gadaj gdzie on jest Stark.
Brunet był nieugięty.
- Tony! - krzyknęłam.
Obadiah to usłyszał.
- Dziewczyna? Hmm... niech że się jej przyjrzę.. - i pobiegł na górę.
Tony natychmiast ruszył za nim.
- Tu jesteś... - syknął Obadiah.
Weszłam w głąb pokoju, zastawiając drogę różnymi przedmiotami: krzesłami i meblami.
- Może Stark w końcu zmięknie, jak coś ci zrobię...
Tony usłyszawszy to rzucił się na mężczyznę. Ten odepchnął go i przycisnął do ściany.
- Fikasz mały?
Brunet zacisnął zęby i kopnął starszego od siebie w udo.
- Ty gadzie. - Stane nie powstrzymywał się. Uderzył Tony'ego w twarz kilkakrotnie, po czym przewrócił go na podłogę i przycisnął jego klatkę piersiową całym ciałem.
Skrępowany nastolatek nie miał szans na wydostanie się.
- A teraz gadaj, gdzie Howard!
Tony w pół przytomny odchylił głowę do tyłu i zamknął oczy.
- Nie powiem ci. - powiedział, ciężko oddychając.
- Tony! - krzyknęłam, po czym sięgnęłam po wazon i uderzyłam nim z całym impetem w głowę starucha.
Przewrócił się. Stracił przytomność. Wyniosłam go do pokoju taty Tony'ego i zamknęłam drzwi na klucz. Potem uciekłam.
- Nic ci nie jest? - spytałam po wpadnięciu do pokoju, gdzie leżał nastolatek.
- W porządku. - zakaszlnął kilkakrotnie i powoli usiadł na podłodze.
- Jesteś ranny...
Natychmiast pobiegłam do łazienki po apteczkę. Przyniosłam wszystko, co było potrzebne. Nawet bandaże.
Delikatnie przemyłam twarz przyjaciela. Miał podbite oko, rozcięty łuk brwiowy i lekko uszkodzony nos, z którego leciała krew. Nie był na szczęście złamany.
- Tony, co on chciał zrobić? - spytałam drżącym, pełnym współczucia głosem.
Chłopak to wyczuł i przytulił mnie do siebie.
- Cieszę się, że nic ci nie jest. - cmoknął mnie delikatnie w czoło nie odpowiadając na moje pytanie.
Kilka godzin później...
Howard wrócił z firmy. Zaraz po wejściu do domu skierował się w kierunku pokoju syna. Chciał oznajmić, że już wrócił.
Kiedy wszedł do pomieszczenia, stanął jak wryty. Nie dowierzał w to, co zobaczył. Tony wpół leżąco znajdował się na podłodze, a obok niego klęczała jakaś znajoma mu dziewczyna.
- Co tu się stało!? - wrzasnął.
- To Obadiah. - oznajmił szesnastolatek cichym głosem.
- Wpadł do domu. Szukał pana. Tony nie chciał mu powiedzieć... zaatakował go i... - zamknęłam oczy.
Howard zacisnął obie pięści. Nie mógł w to uwierzyć.
- Gdzie on teraz jest?
- Zamknęłam go na klucz w pana sypialni.
Stark pobiegł.
- Nie ma go. - krzyknął. - Musiał uciec...
Prezes Stark International nie wrócił już do pokoju nastolatka. Wiedział, że zostawił go w dobrych rękach.
******
Siedziałam koło Tony'ego cały czas, póki nie znalazł w sobie na tyle siły, by wstać. Wszystkie te gesty, które kierował do mnie podczas siedzenia na podłodze: delikatne cmoknięcia w czoło, głaskanie polików, wpatrywanie się prosto w moje oczy, sugerowały, że Tony najwyraźniej zakończył naszą przyjaźń i zaczął traktować mnie poważniej albo został mocno uderzony w głowę. Zbyt mocno.
Miło było spędzać z nim czas i chociaż moje serce biło szybciej, kiedy z nim przebywałam, to i tak czułam się niepewnie, kiedy głaskał mi twarz. Nie byłam gotowa na związek bez przyjaźni. Bo za takową relację mogłam to uznać.
Na szczęście dziwne (i przyjemne) zachowanie chłopaka szybko się skończyło. Położył się na łóżku i zasnął, jak niemowlę. Ja natomiast wyszłam z pokoju.
W korytarzu spotkałam Howarda Starka.
- I jak Tony?
- Zasnął. Powinno być wszystko dobrze. Opatrzyłam mu rany...
- Dziękuję. - mężczyzna położył mi rękę na ramieniu. - Czy ciebie i Tony'ego coś łączy? - dopytywał.
- Nie proszę pana. Jesteśmy tylko przyjaciółmi.
- Widziałem, jak zachowywał się wobec ciebie. Prawdziwy dżentelmen.
- Gdyby nie on, to Stane zrobiłby coś mi.
Howard głęboko się zamyślił. Po chwili dodał.
- Jutro wrócę do firmy i Obadiasz pożegna się ze Stark International. To co zrobił, jest niewybaczalne. - skierował te słowa do mnie.
Tak naprawdę nie rozumiałam, po co mi to mówił. To była jego sprawa. On był prezesem i on zatrudniał lub wyrzucał kogo chciał. Ale co do jednego miał racje: takiego postępowania nie dało się tak po prostu wybaczyć.
Nie chcąc przeszkadzać, pożegnałam się z panem Starkiem i poszłam do domu.
Nie chcąc przeszkadzać, pożegnałam się z panem Starkiem i poszłam do domu.
******
Rhodey i Pepper dowiedzieli się o wszystkim. Nie mogli uwierzyć, że zrobił to Stane. Wiedzieli, iż jest szurnięty, głupi, idiota po prostu, ale nigdy by się tego po nim nie spodziewali.
Przyjaciele zjawili się w willi Starków najszybciej, jak tylko mogli. Howard przyjął ich w salonie i powiedział szczegóły.
- To co pan zrobi?
- Wyleję go. Nie mogę uwierzyć, jak on mógł napaść na mojego syna.
- Panie Stark, my panu pomożemy. Jeżeli możemy zrobić coś dla Tony'ego...
- On teraz śpi. Jak chcecie, to zajrzyjcie. Ale jego nie budźcie. Melody opatrzyła mu rany.
- Melody!? - wrzasnęła Pepper. - Co ona tu robiła!?
- Możliwe, że spędzała czas z Tony'm, kiedy Obadiah się zjawił.
Rudowłosą zżerała zazdrość. Miała ochotę wyzwać Melody na pojedynek i ją wręcz zabić! Wiedziała jednak, że jej rywalka postąpiła bardzo dobrze i zasługuje na pochwałę.
- My jednak nie będziemy przeszkadzać. Niech wypoczywa. - oznajmił Rhodey, po czym złapał Pepper za łokieć i wyprowadził z willi.
- Odbija ci do reszty!? - wrzasnął, a piegowata opuściła głowę.
- Bo ja.. ja... ja jestem...
- Wiem, że jesteś zazdrosna. Ale to ci w niczym nie pomoże. To decyzja Tony'ego. Też bym zbytnio nie chciał, by Melody z nim była, ale jeżeli tak będzie...
- Będziesz o nią walczyć, tak samo jak ja o chłopaka!
- Nie, Pepper ja...
- Nie marudź! - przerwała mi ruchem ręki. - Mam już plan. Ty i ja będziemy szczęśliwi. Co ty na to?
- Nie rób głupstw...
- Masz moje słowo... chyba... ekhm, masz moje słowo!
Przyjaciele poszli do zbrojowni. Czarnoskóry chciał powstrzymać znajomą, ale była zbyt uparta i nieugięta.
- Co ty...
- Słuchaj. Mój plan jest prosty.
- Nawet nie chce go znać! - odsunął się od dziewczyny na bezpieczną odległość.
- Odbija ci?
- Chyba tobie. Też jestem zazdrosny, ale nie będę krzywdzić przyjaciela!
- A kto tu mówił o czyimś krzywdzeniu? Nie znasz nawet planu, a już gdybasz.
- Bo tak zwykle jest...
"Przecudowna Pepper ma zawsze świetny plan. Taki świetny, że w trakcie wszystko się wali, a na koniec tylko ona pozostaje... bezkarna. Tak! Wszyscy dookoła muszą odpowiadać za postępki rudowłosej. Mam dość!" - pomyślał Rhodey, po czym bez słowa odwrócił się od znajomej i wyszedł.
- A idź w cholerę! - machnęła ręką i powróciła do pracy przy komputerze.
- My jednak nie będziemy przeszkadzać. Niech wypoczywa. - oznajmił Rhodey, po czym złapał Pepper za łokieć i wyprowadził z willi.
- Odbija ci do reszty!? - wrzasnął, a piegowata opuściła głowę.
- Bo ja.. ja... ja jestem...
- Wiem, że jesteś zazdrosna. Ale to ci w niczym nie pomoże. To decyzja Tony'ego. Też bym zbytnio nie chciał, by Melody z nim była, ale jeżeli tak będzie...
- Będziesz o nią walczyć, tak samo jak ja o chłopaka!
- Nie, Pepper ja...
- Nie marudź! - przerwała mi ruchem ręki. - Mam już plan. Ty i ja będziemy szczęśliwi. Co ty na to?
- Nie rób głupstw...
- Masz moje słowo... chyba... ekhm, masz moje słowo!
Przyjaciele poszli do zbrojowni. Czarnoskóry chciał powstrzymać znajomą, ale była zbyt uparta i nieugięta.
- Co ty...
- Słuchaj. Mój plan jest prosty.
- Nawet nie chce go znać! - odsunął się od dziewczyny na bezpieczną odległość.
- Odbija ci?
- Chyba tobie. Też jestem zazdrosny, ale nie będę krzywdzić przyjaciela!
- A kto tu mówił o czyimś krzywdzeniu? Nie znasz nawet planu, a już gdybasz.
- Bo tak zwykle jest...
"Przecudowna Pepper ma zawsze świetny plan. Taki świetny, że w trakcie wszystko się wali, a na koniec tylko ona pozostaje... bezkarna. Tak! Wszyscy dookoła muszą odpowiadać za postępki rudowłosej. Mam dość!" - pomyślał Rhodey, po czym bez słowa odwrócił się od znajomej i wyszedł.
- A idź w cholerę! - machnęła ręką i powróciła do pracy przy komputerze.
******
Tony nadal spał. Minęło już 6 bitych godzin, ale nastolatkowi widocznie nic nie chciało przerywać snu. Zapewne nie czuł nawet ojcowskiej ręki, która najpierw odgarnęła mu ciemne włosy, opadające na czoło, następnie głaskała odkrytą rękę chłopaka.
Howard poczuł się jak za dawnych czasów.
"Tony był jeszcze mały. Miał może 3 latka, może troszkę mniej. Co noc przychodził do swoich rodziców do łóżka. Kładł się po środku, a rodzice obejmowali go z dwóch stron. Matka wtulała go w swoje piersi, ojciec jak zwykle gładził niewielkie kończyny dziecka. Trwało to tylko chwilę, ale taka chwila powtarzająca się każdego wieczora była niezapomniana. Szczególnie dla chłopca, który czuł się kochany."
Mężczyzna otarł łzy. Wspominał nie tylko dzieciństwo syna, ale i swoją zmarłą żonę Marię. Długo nie mógł się pogodzić z jej śmiercią.
Wszyscy bliscy swoją uwagę skupiali głównie na sześcioletnim Tony'm, który właśnie w tym wieku po raz ostatni widział matkę. Po raz ostatni tego wyjątkowego wieczora...
Wspomnienia Howarda zostały przerwane. Nagle, jakby ktoś pstryknął palcem.
Spojrzał na syna. Tony już nie spał tylko wpatrywał się w ojca swoimi wielkimi, niebieskimi ślepiami.
Stark przytulił go.
- Jak się czujesz? - spytał zatroskany.
- Jestem trochę obolały, ale będzie dobrze. Na pewno.
Mężczyźnie przypomniały się słowa, które pierworodny powiedział w jego kierunku kilka dni temu. "Ty zawsze patrzysz na wszystko optymistycznie". Miał racje. Howard był bezwzględnym optymistą.
- Odpoczywaj. Nie będę ci przeszkadzał.
- Nie przeszkadzasz. Wręcz przeciwnie. Potrzebuję towarzystwa.
- A wiec zadzwoń do... - zamyślił się. - Melody? To chyba ta dziewczyna, która się tak tobą zaopiekowała. Wypadałoby jej podziękować.
- Spokojnie tato. - chłopak położył rękę na ojcowskim ramieniu. - Jak tylko dojdę do siebie, podziękuję jej osobiście. Póki co powiadomię Pepper i Rhodey'ego, że jest okey.
- Twoja sprawa. - puścił oko Howard, po czym wyszedł z pomieszczenia.
******
Po powrocie do domu czekała mnie spowiedź. Moja matka, chociaż zapewniała, że mi ufa, za każdym razem zadawała mi serię dziwnych pytań. Fakt, tym razem skłamałam, ale gdybym powiedziała prawdę... eh... nie chciałabym być w swojej skórze. Chociaż... to wina Tony'ego. To on wpadł na ten pomysł...
Kiedy wywiad został przeprowadzony, poszłam do swojego pokoju. Byłam już cholernie zmęczona. Tak... CHOLERNIE!
Kiedy powieki zaczęły mi się same zamykać, mój telefon podświetlił się. To było połączenie. Od Tony'ego...
Na widok wielkiego napisu "Tony Stark" uśmiechnęłam się i przejechałam palcem po zielonej słuchawce.
Chłopak najwyraźniej chciał pogadać. Na samym początku powiadomił mnie, że czuje się lepiej, ale w szkole nie będzie przez parę kolejnych dni. Potem nasza rozmowa rozwinęła się. Chociaż tematy do pogawędek się kończyły, nadal mieliśmy o czym rozmawiać. Chociażby nawet o...
- Jakiego szamponu używasz? - spytał po długim milczeniu. Najwyraźniej nie miał już pomysłów na dalsze trwanie naszej rozmowy.
- Nie wygłupiaj się. - odpowiedziałam, a mój głos stawał się co raz cichszy.
- Jesteś zmęczona. Słychać to. Chyba już po raz dziesiąty powstrzymałaś się od ziewania.
- To nic takiego...
- Dobranoc! Idź spać. - zakończył rozmowę delikatnym i cichym głosem.
- Dobranoc. - szepnęłam, po czym rozłączyłam się.
Przykryłam się kołdrą i odwróciłam na prawy bok. Spoglądałam właśnie przez okno, przez które przebijał się blask okrągłego księżyca. Była pełnia.
Odwróciłam się z powrotem na plecy i założyłam ręce za głowę. Zamyśliłam się. Teraz wpatrywałam się w gwieździste niebo. Każda mała gwiazdka była tak blisko siebie, jakby tworzyła wykropkowany kontur. Tylko czego?
Przekręciłam się na lewy bok. Leżałam odwrócona tyłem do gwiazd i księżyca. Wzięłam do ręki telefon. Napisałam wiadomość."Kocham Cię..." - taką zawierała treść. Nie wysłałam jej jednak. Nie wybrałam odbiorcy. Zapisałam jako kopię roboczą. Odłożyłam komórkę. Zamknęłam oczy. Zaczęłam śnić. O kim? O czym?
O Tony'm...
Kiedy wywiad został przeprowadzony, poszłam do swojego pokoju. Byłam już cholernie zmęczona. Tak... CHOLERNIE!
Kiedy powieki zaczęły mi się same zamykać, mój telefon podświetlił się. To było połączenie. Od Tony'ego...
Na widok wielkiego napisu "Tony Stark" uśmiechnęłam się i przejechałam palcem po zielonej słuchawce.
Chłopak najwyraźniej chciał pogadać. Na samym początku powiadomił mnie, że czuje się lepiej, ale w szkole nie będzie przez parę kolejnych dni. Potem nasza rozmowa rozwinęła się. Chociaż tematy do pogawędek się kończyły, nadal mieliśmy o czym rozmawiać. Chociażby nawet o...
- Jakiego szamponu używasz? - spytał po długim milczeniu. Najwyraźniej nie miał już pomysłów na dalsze trwanie naszej rozmowy.
- Nie wygłupiaj się. - odpowiedziałam, a mój głos stawał się co raz cichszy.
- Jesteś zmęczona. Słychać to. Chyba już po raz dziesiąty powstrzymałaś się od ziewania.
- To nic takiego...
- Dobranoc! Idź spać. - zakończył rozmowę delikatnym i cichym głosem.
- Dobranoc. - szepnęłam, po czym rozłączyłam się.
Przykryłam się kołdrą i odwróciłam na prawy bok. Spoglądałam właśnie przez okno, przez które przebijał się blask okrągłego księżyca. Była pełnia.
Odwróciłam się z powrotem na plecy i założyłam ręce za głowę. Zamyśliłam się. Teraz wpatrywałam się w gwieździste niebo. Każda mała gwiazdka była tak blisko siebie, jakby tworzyła wykropkowany kontur. Tylko czego?
Przekręciłam się na lewy bok. Leżałam odwrócona tyłem do gwiazd i księżyca. Wzięłam do ręki telefon. Napisałam wiadomość."Kocham Cię..." - taką zawierała treść. Nie wysłałam jej jednak. Nie wybrałam odbiorcy. Zapisałam jako kopię roboczą. Odłożyłam komórkę. Zamknęłam oczy. Zaczęłam śnić. O kim? O czym?
O Tony'm...
Bardzo ciekawe opowiadanie. Pozdrawiam. Korzuchowska
OdpowiedzUsuńHa nareszcie! Melody + Tony = mhmmmm sam szeksz! xddd
OdpowiedzUsuńSatrsznie mi sie. to spodobało i to wciąga ! Będę tu zaglądać częsciej
OdpowiedzUsuń(Na msp KokardeczeQ)
Super opowiadanie! Jak zwykle czekam na więcej!
OdpowiedzUsuńGenialne, szczerze, będę tu regularnie, podoba mi się. Niesamowiteeee!! ^*^ Na msp Rose103
OdpowiedzUsuńsuper
OdpowiedzUsuńSuper, extra, MEGA! Widzę, że wątki się rozwijają i zgodnie z obietnicą jest więcej "sytuacji miłosnych". !!! ~~ Vivien-zakochana
OdpowiedzUsuńGENIALNE!
OdpowiedzUsuńNic dodać, nic ująć. Opowiadanie super. Jak zwykle czekam na więcej. O dziwo bardzo kibicuję Melody i Tony'emu.
OdpowiedzUsuńSilver, miazga normalnie *.* Rozdziały co raz ciekawsze, a ta akcja ze Stane'm... bombowa. :3
OdpowiedzUsuńTen rozdział jest najciekawszy ze wszystkich! Najwięcej akcji i ten wspaniały, miłosny moment, o którym tak wszyscy piszą. Twórz dalej tak wspaniale, jak teraz!
OdpowiedzUsuńfajne opowiadanie
OdpowiedzUsuńZawsze robisz fajne rozdziały , czytam twoje rozdziały od samego początku , bardzo cię lubię i nigdy nie przestanę (Msp - Olax30)
OdpowiedzUsuńGENIALNE! - dobrze panfuniek napisał. Czekam na więcej :3
OdpowiedzUsuńSuper rozdział :* Blog jest wspaniały. :) Nie mogę się doczekać 6 rozdziału. :)
OdpowiedzUsuń~Wizzy. (MSP- WizzyGirl)
Dziękuję za tyle wspaniałych i pozytywnych komentarzy! :)
OdpowiedzUsuńPiękne.:) Fantastyczne.. Wszystkie rozdziały mnie fascynują.:) Nigdy nie czytałam niczego lepszego.:) Pozdrawiam.:) werra0werra1 :*
OdpowiedzUsuńFajne opowiadanie.
OdpowiedzUsuńsuper nick z msp kinga123132
OdpowiedzUsuńSuper! Lubię czytac opowiadania!
OdpowiedzUsuń