niedziela, 17 sierpnia 2014

Rozdział 10

Tony siedział na łóżku pochylony nad komórką, którą trzymał w ręce. Miał właśnie zadzwonić do Pepper i zaprosić ją na dzisiejszą noc spadających gwiazd. Nie wiedział jednak, jak się do tego zabrać. Cały czas czuł w sobie niepokój, obawę iż przyjaciółka jest na niego bardzo zła i będzie to koniec ich przyjaźni. Z drugiej strony pocieszał się myślą, że to nie jego wina. Pepper sama się odsunęła i to ona nie dawała o sobie znać. Mimo wszystko, chłopak chciał wszystko naprawić.

- Cześć Pepp. - powiedział pieszczotliwie, ale nikt się nie odezwał. - Masz ochotę gdzieś wyjść?
- Jakoś nie bardzo. - odpowiedziała oschle.
- Posłuchaj. Ja... chciałem cię przeprosić. Nie odzywałem się długo, zaniedbałem naszą przyjaźń. W ramach przeprosin zgódź się i chodź obejrzeć dzisiejszej nocy gwiazdy.
- Nie jestem pewna, czy mam ochotę.
- Proszę! Będzie fajnie.

Mimo nienawiści, jaką darzyła w tamtej chwili chłopaka, dała się przekonać. Musiała przyznać, że Tony był bardzo przekonywujący. Samo to, iż do niej zadzwonił było... miłe. Pepper znowu poczuła się ważna.

~*~

Tymczasem Rhodey i Tony przebywali w kuchni Starków, gdzie szykowali jedzenie na nocny wypad.

- Nie za dużo bierzemy? - spytał czarnoskóry spoglądając na wiklinowy koszyk.
- Myślę, że będzie akurat.
- Bez przesady, my nie jemy tyle!
- A będziemy. - Zaśmiał się Tony.
- Skąd u ciebie taki pozytywny nastrój?
- Ah, Pepper się zgodziła.
- Super, a poinformowałeś ją, że będzie z nami Melody?

Tony stanął nieruchomo. Zapomniał.

- Cholera! - Wykrzyczał i złapał się za głowę.
- Stary... Niezły jesteś. Czemu zawsze jest tak, że jak coś chcesz naprawić, to po prostu to...
- Spieprzam? Tak, to odpowiednie słowo.
- Nie Tony, ja...
- Dobra, rozumiem! Eh...
- Nie myślmy już o tym, tylko jedźmy po dziewczyny. Trzeba być tam wcześniej, żeby zająć miejsca.

Chłopak przytaknął. Obydwoje zabrali rzeczy i poszli do garażu. Tam zapakowali się do czerwonego Ferrari.

- A twój ojciec?
- Co mój ojciec?
- No... nie masz prawa jazdy.
- Spokojnie. Jedzie z nami nasz szofer.

Rhodey odetchnął z ulgą. - To dobrze. - dodał. Obydwoje zajęli miejsca i odjechali.

Dom rodziny Potts, kilkanaście minut później...

Pepper wyczekiwała swoich przyjaciół przez okno. Kiedy nadjechał znajomy jej samochód, szczęśliwa dumnym krokiem opuściła dom. Zbliżyła się do pojazdu. W tym samym momencie otworzyła się szyba. Ujrzała Tony'ego, który poklepywał tylne siedzenie obok Rhodey'ego. Sam siedział na przednim miejscu pasażera.

- Wsiadaj!

Dziewczyna zajęła wskazane miejsce i wraz z przyjaciółmi odjechała.

- Już nie mogę się doczekać! - oznajmiła, po czym zaczęła rozglądać się przez szybę.
- To świetnie. - odparł Tony.

Chwilę później dziewczynę zaniepokoił widok osiedla. Przecież mieli jechać na taras widokowy, czy coś takiego...

Ferrari zatrzymało się. Tony wyskoczył z samochodu i podbiegł do drzwi.

- Psst. - szepnęła rudowłosa do Rhodey'ego. - A ten gdzie polazł?
- Po Melody.
- Co!? - dziewczyna poczuła się oszukana. - I nic mi nie powiedział!?

Rhods tylko wzruszył ramionami, po czym odwrócił wzrok w stronę nadchodzącej pary.

- Usiądź proszę obok Pepper. - zwrócił się brunet do Melody.

Kiedy wszyscy byli gotowi, szofer zawiózł całą czwórkę na taras widokowy, położony na najwyższym wzniesieniu Nowego Yorku.

~*~

- Tu jest strasznie dużo ludzi... - skrzywił się Rhodey.
- Wszyscy poszli na taras widokowy, a na tej polance jest jeszcze trochę miejsca. Tam się od razu rozłożymy. - odparł Tony.

Czwórką poszliśmy w owe miejsce. Widoki były przecudne. Fakt, z platformy widokowej dało się ujrzeć więcej, również dzięki znajdującemu się tam teleskopowi, ale i tak trzeba było przyznać, że widoki aż zapierały dech w piersiach. I chociaż był już mrok, lampy umieszczone dookoła owej polany rozświetlały ją całą, dodatkowo podświetlając szczegóły otoczenia: kolorowe kwiaty, tworzące ścieżkę z tarasu na polanę, ławki parkowe... ah ten przecudny widok...

- Tutaj będzie odpowiednie miejsce. - oznajmił Tony. Zatrzymaliśmy się na skarpie.
- Rozłożymy trzy koce. Chyba się zmieścimy. - spytał Rhodey.
- No pewnie! - machnęła ręką Pepper. - Ja nie jestem taką krową, jak... - spojrzała na Melody, chociaż tymi słowami dziewczyna sama siebie oszukała: Melodia była szczuplejsza od niej samej, a jej figura była nawet nawet.

Po godzinie...

- Już się zaczyna! - wrzasnął ktoś z tłumu ludzi.

Przyjaciele spojrzeli w niebo i usiedli obok siebie. Oczywiście Tony zadbał, by obok niego znalazła się Melody.

- Widziałam pierwsza gwiazdę przeszywającą niebo! - wrzasnęła Pepper.

Na te słowa brunet lekko przesunął się w stronę Melody.

- Coś nie tak? - spytała zdziwiona.
- Nie, tylko... - w tym momencie niebo rozświetliła kolejna gwiazda.
- Czas pomyśleć życzenie... - szepnęła szatynka.

Cała paczka pogrążyła się w myślach z zamkniętymi oczami. Kiedy gwiazda przeszyła niebo, otworzyli oczy.

- O czym pomyślałaś? - spytał Tony.
- Nie wiem, czy mogę ci powiedzieć... - zarumieniła się i uniosła kąciki ust.
- A wiesz, co było moim marzeniem?
- Nie... - dziewczyna uniosła głowę i spojrzała na chłopaka.
- To... - brunet dotknął prawą ręka policzek dziewczyny i delikatnie musnął jej wargi swoimi. Dziewczyna oddała się temu pocałunkowi. Obydwoje się w nim zatopili.

Pepper, która siedziała tuż z nimi zacisnęła mocno wargi, a do jej oczy napłynęły łzy. Tego się nie spodziewała. A przynajmniej nie spodziewała się, że Tony pocałuje Melody na jej oczach. Poczuła ogromny żal i niechęć do przyjaciela. Natychmiast wstała i zakrywszy twarz dłońmi, pobiegła do toalety. Rhodey udał się za nią.

Para przestała się całować. Oboje spoglądali na siebie z niedowierzaniem.

- Prze-pra-szam. - mówił sylabami. - Trochę mnie poniosło.
- A ja się dałam... - odparła spuściwszy głowę.

Stark ponownie spojrzał na dziewczynę. Tym razem to on zrobił się czerwony.

~*~

Pepper, zaczekaj! - krzyczał Rhodey, ale rudowłosa była zbyt daleko, by mogła usłyszeć jego wołanie. Zdyszany zatrzymał się i pochylił. 

- Tony, coś ty narobił... - mówił do siebie, a mijający go ludzie spoglądali na niego, jak na dziwaka.

Tymczasem Pepp. była już w centrum miasta. Od jej domy dzieliło ja kilka przecznic. Cała zapłakana ledwo widziała drogę. Jej oczy momentalnie zrobiły się szklące, a obraz stawał się coraz bardziej rozmazany. Kiedy wreszcie znalazła się w domu, pobiegła do swojego pokoju i rzuciła się na łóżko. Tam zakryła się poduszką i zatopiła swoją twarz w puchu. 

~*~

Rhodey przybiegł na wcześniejsze miejsce. Tony i Melody siedzieli na kocach i zajadając się jedzeniem rozmawiali.

- Tony... - powiedział Rhods. Ten jednak nie reagował.
- Tony... - ponowił próbę, ale dalej nic.
- Anthony Edwardzie Stark! - czarnoskóry dobrze wiedział, że jego kumpel reaguje na imię "Anthony". Tak właśnie zawsze nazywała go matka...
- Co? - spytał niezadowolony.
- Nawet nie zauważyłeś, że nie ma Pepper.
- Pewnie poszła do toalety.
- Cała zapłakana i w biegu? Tak, na początku pobiegła do toalety, by mieć czym otrzeć łzy w czasie drogi do domu.
- Że co? Co jej się stało?

Melody również była w szoku. Czuła się nieswojo w obecności Pepper, czuł iż ta jej nienawidzi. Ale w tamtym momencie zrobiło się jej żal.

- To nie czas na wyjaśnienia. Kończcie zabawę. - odburknął.
- W takim razie zbierajmy się. 
- Pomogę wam się spakować. - oznajmiła Melody.
- Potem cię odwiozę.
- Nie trzeba. Przejdę się.
- Czy aby na pewno?
- Jedź do niej i się nie zastanawiaj. Ona teraz potrzebuje przyjaciela. - poradziłam Starkowi. Sama nawet nie chciałam dłużej przebywać z chłopakiem. Widać było, że po naszym pocałunku zachowywał się dziwnie, jakby rzeczywiście poniosły go emocje. I jakby ten namiętny całus... nic nie znaczył.

~*~

- Virgiono, kochanie. - powiedział ktoś zza drzwi.
- Nie teraz tato! - krzyknęłam drżącym głosem.

Ojciec usłyszał mój niecodzienny głosi natychmiast wtargnął do pokoju.

- Skarbie, co się stało? - dopytywał, głaszcząc moją rękę.
- Chłopak tato, chłopak... - mówiłam przez łzy, a moja twarz nadal spoczywała w miękkiej poduszce.
- A któż to taki? Zaraz się z nim rozprawię!
- To nie jego wina, tylko moja! To ja jestem nieszczęśliwie zakochana.
- W kim cukiereczku?
- W Tony'm Starku! - w tym momencie rozpłakałam się, jak dziecko. Mój ojciec złapał mnie w pasie i przycisnął do siebie.
- Nie płacz Pepper, wszystko się jakoś ułoży... - próbował mnie pocieszać, ale nadaremnie. 
- Chcę zostać sama...
- Oczywiście skarbeńku. - ucałował mnie i wyszedł.

~*~

W drodze do domu...

- Powiesz mi wreszcie, dlaczego się tak dziwnie zachowuje?
- A nie domyślasz się?
- Niby czego?
- Zrobiłeś dzisiaj coś, co sprawiło jej przykrość. 
- Nie prawda!
- Prawda, prawda... tylko jesteś tak zapatrzony w Mel... a właśnie pocałowałeś ją!
- Głupia sytuacja... 
- Mogłeś przynajmniej uprzedzić Pepp, że Melody z nami jedzie i, że chcecie być razem.
- Chcemy być razem? Wygląda na to, ze ja tylko chcę. Nawet z nami nie wracała!
- A o czym rozmawialiście, jak nas nie było?
- O niczym. Tak tylko, żeby zapomnieć o pocałunku...
- Frajer. Idiota. Głupek!
- No co? Nie wiesz jak to jest dawać spontanicznego całusa dziewczynie, która cholernie ci się podoba, a nie masz pewności, czy odwzajemnia twoje uczucia.
- To się przekonaj. - wzruszył ramionami czarnoskóry.
- Niby jak?
- Tony, jesteś geniuszem! Chyba nie chcesz polec na tak łatwym zadaniu? 

Stark zmarszczył brwi. Nie podobały mu się podpuszczenia przyjaciela.

- Jesteśmy. Możesz już iść. - mruknął pod nosem i spojrzał wrogo w kierunku kumpla.
- Jasne, jasne już mnie nie ma! - uniósł lekko ręce i wysiadł z pojazdu. - Do jutra! - dodał, ale nie otrzymał odpowiedzi.

~*~

Następnego dnia, Akademia Jutra, przerwa obiadowa.

Wszyscy uczniowie zjawili się w stołówce i szybko poustawiali się w kolejce, w rękach trzymając puste tace. Jak to zwykle bywało, jedna osoba z grupy zajmowała stolik, a pozostali członkowie zadbali o to, by przynieść mu jego przydział jedzenia do stolika. Takowym "rezerwującym" była Pepper.
Tony i Rhodey ustawili się jeden za drugim i wyczekiwali swojej porcji placków ziemniaczanych, kiedy niespodziewanie dołączyły do nich szatynka z Whitney.

- Hejka chłopcy.
- Możemy usiąść z wami? - spytała blondyna, jak zwykle trzepocząc rzęsami.
- Jasne. - uśmiechnął się Stark, który zawsze miał słabość do blondynek, chociaż nigdy nie czuł nic więcej do Whitney, oprócz ewentualnej przyjaźni.
- Super!

Dziewczyny zajęły miejsce obok Pepper. Ta jednak odwróciła wzrok od koleżanek i wpatrywała się w podłogę.

- Słuchaj Pepp, coś się wczoraj stało? - spytała zatroskana Melody.
- A co cię to obchodzi? - warknęła.
- Może jakoś pomogę...
- Owszem! Jak przestaniesz nam wchodzić w paradę!
- Nam? - spytała zdziwiona, ale nie otrzymała odpowiedzi.

Po chwili pojawili się chłopcy, ale i oni nie zwracali zbytnio uwagi na inną niż zwykle postawę Pepper.

Kiedy skończyli jeść, odłożyli tace i poszli na ostatnią lekcje. Potem rozeszli się do domów.

~*~

- Melody, Melody! - usłyszałam wołanie. Zatrzymałam się i odwróciłam.
- Johnny? - zdziwiłam się na widom blondyna, biegnącego w moją stronę.
- Odprowadzę cię. - zaproponował.
- Skoro chcesz...
- Chciałbym cię lepiej poznać. - uśmiechnął się.
- W jakim celu?
- Wiesz... jesteś fajną dziewczyną. 
- Po czym to stwierdzasz?
- Obserwuję cię od dłuższego czasu. Zauważyłem, że lubisz pomagać innym. Jesteś pomocna i opiekuńcza. Martwisz się o innych...
- Dobra dobra... coś kręcisz.
- Naprawdę! Eh... po prostu szukam kogoś, z kim mógłbym pogadać i myślę, że ty też potrzebujesz takiej osoby.
- Mam Whitney.
- A przyjaciel? Nie mówię, że się uda, ale wiedz, że bardzo chciałbym się z tobą zaprzyjaźnić.
- A po co?
- Tak po prostu.
- Dobra... w sumie możemy spróbować. - uśmiechnęłam się.
- To super!

Po chwili...

- Jesteśmy na miejscu. To tutaj.
- Ładny dom.  
- Dziękuję. Może wejdziesz?
- Nieeeee... innym razem. Do zobaczenia! - pomachał na pożegnanie i zniknął między drzewami.

~*~

Tony był wykończony. Po wczorajszym wieczorze i nocy spadających gwiazd nie wypoczął za bardzo. Znowu musiał stawić czoła złu, jako Iron Man. 

Tym razem nastolatkowi przyszło zmierzyć się z przeszłością. Znowu przypomniała mu się jego matka... 

Czekał na odpowiedni moment, kiedy jego ojciec wróci z firmy. Nie pomyślał o tym, że jego rodziciel będzie wykończony i jedyne co zapewne zrobi po przyjściu, to walnie się w ubraniach na łóżko i szybko zaśnie. Jednak nie tym razem...

Tony przebywał w swoim pokoju, czytając zadaną lekturę "Hamleta", kiedy usłyszał znajome skrzypienie drzwi. Howard wrócił. Brunet natychmiast zbiegł na dół i powitał serdecznie ojca.

- Coś się dzieje synu? - spytał zdziwiony zachowaniem nastolatka.
- W porządku. W jak najlepszym porządku!
- Skoro tak, to pozwól mi się rozpakować... - Howard udał się do swojego domowego gabinetu, a Tony ruszył za nim. Kiedy mężczyzna znalazł się za biurkiem, brunet wszedł do pomieszczenia i zajął wygodnie miejsce na przeciwko ojca.
- Hmm... synu?
- Chciałbym porozmawiać... - momentalnie chłopak zrobił się poważny, jego twarz pobladła i wyglądał na nieszczęśliwego. 
- Nie bardzo mam teraz czas...
- Chciałbym wiedzieć, jak zginęła moja matka.

Howard zbladł. Tego się spodziewał, jednak żył w nadziei, iż nigdy nie będzie musiał się tłumaczyć.

- Tony, nie teraz. Zostawmy to na jutro.
- Ale tato! Minęło już 11 lat! Ja muszę to wiedzieć!- poderwał się i uderzył pięścią o blat biurka.
- Rozumiem cię, ale proszę zostawmy to na kiedy indziej.
- Na jutro?
- Być może.
- Tato!
- Anthony! - Howard wystarczająco podniósł głos.

Chłopak zamilkł. "Anthony" - znowu to samo! Jakbym słyszał mamę... - pomyślał i spuścił głowę.

- Obiecuję ci, że wrócimy do tej rozmowy. Teraz muszę jeszcze wyjść gdzieś. Postaram się wrócić niedługo, gdzieś tak za godzinę. - ucałował syna w czoło i wyszedł.

~*~

Mężczyzna podjechał czerwonym Ferrari pod bunkry na obrzeżach miasta.

- Witaj Howardzie. - odezwał się ktoś grubym głosem.
- Witaj Edwardzie.

Tajemniczy mężczyzna wyłonił się zza krzaków i ukazał twarz.

- Witaj braciszku! - uścisnął dłoń Starka. - Czy wszystko idzie w najlepsze?
- Mogą pojawić się pewne komplikacje.
- Komplikacje!?
- Tony wypytuje o swoją matkę.
- Szlak! Mam nadzieję, że się nie wygadałeś!
- A skąd! Wedle umowy...
- Świetnie! Jeżeli będzie chciał coś wiedzieć - okłamuj go.
- Ale, ja... ja nie mogę.
- Owszem, możesz i to zrobisz.
- To mój syn Edwardzie, on musi poznać prawdę!
- Jeśli ją pozna, to powęszy i jeszcze coś znajdzie. A wiesz co się stanie, jeżeli dowie się prawdy...
- Wiem...
- Rób wszystko, żeby smarkacz nigdy się nie dowiedział, albo się dowiedział jak najpóźniej!
- Dobrze.. - odparł niepewnym głosem Howard, po czym pożegnał brata, wsiadł do Ferrari i odjechał.

__________________________________


Piosenka, która pomogła mi w napisaniu rozdziału:


_______________________________

Mam nadzieję, że rozdział się podobał. Teraz Tony'ego czeka wiele tajemnic do odkrycia, nie tylko związanych z jego matką...

+ pojawili się nowi bohaterowie. Ze względu na to, iż opisy wszystkich bohaterów, występujących w opowiadaniu są w trakcie tworzenia, napiszę wam tylko tyle, ile powinniście wiedzieć na ich temat:

Edward - brat Howarda, prowadził z nim wspólne badania nad komórkami sztucznej inteligencji oraz sztucznemu przekazywaniu komórek DNA
Johnny - szkolny kolega, jego wątek stale się rozwija, więc jest mi trudno stwierdzić, kim on właściwie jest :)





26 komentarzy:

  1. A niech mnie! Nawet nie wiesz jakie emocje mną targają kiedy czytam to świetne opowiadanie! Raz szkoda mi Pepper,a raz jestem na nia zła! Tak samo jest z Tony'm! No i o co chodzi z tą mamą Tony'ego? Co to za tajemnice?! Szybko pisz kolejną notkę!:-*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I o to właśnie chodzi! Emocje muszą być! A zapewniam, że w 2 serii koleje trochę oliwy do ognia :)

      Usuń
  2. kkaarroolliinnaa318 sierpnia, 2014

    Jestem ciekawa co to za tajemnice.

    OdpowiedzUsuń
  3. Zadziwia mnie ten Edward... Czy on jest aby na pewno dobry?

    OdpowiedzUsuń
  4. Jestem bardzo ciekawy, jak rozumiesz wątek ze śmiercią Marii i co ma oznaczać ten dziwny opis Edwarda :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Wreszcie to nie był sen i się pocałowali! Yeah! I'm happy! xD

    OdpowiedzUsuń
  6. Tak jak pisałam wcześniej, wpadam tutaj codziennie :P

    I co widzę? Przecudowny rozdział z odrobiną romantyczności! Ah.... Uwielbiam tę parę... Hm... jak ich nazwać? Melony? Od Melody + Tony = Melony hahahha!!! Żart :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahaha Melony! A to dobre!:-P podoba mi się!:-D

      Usuń
    2. kkaarroolliinnaa318 sierpnia, 2014

      Melony! Hahahah! Teraz będziemy ich tak nazywać ;D

      Usuń
    3. Ja pierdziele... ha! Stacey wygrałas mistrzyni! Od dziś tylko MELONY!

      Usuń
    4. Stacey ile juz ma odpo. xD Nazwa genialna, prosta i śmieszna. Chyba się przyjmie :p

      Usuń
    5. Myślę, że dla śmiechu ta nazwa się przyjmie :)

      Usuń
  7. Stacey - tymi Melonami wygrałaś! :D

    OdpowiedzUsuń
  8. kkaarroolliinnaa318 sierpnia, 2014

    Melony? Hahha dobreeeeeee! Super rozdział, zadziwia mnie rozwój sytuacji z tą tajemnicą itp. czekam na kolejne rozdziały!

    OdpowiedzUsuń
  9. Bardzo podoba mi się opis Edwarda O.o

    OdpowiedzUsuń
  10. Okay, czy opis Edwarda + tajemnica Marii + dziwne zachowanie Howarda... To tylko podejrzenia, ale co, jeżeli Tony został poczęty metodą in vitro? Uwielbiam Melody i Tony'ego razem, są słodcy. Wkurza mnie Pepp i jej zachowanie, mogła powiedzieć Starkowi, co czuje, zanim pojawiła się Mel. A Rhodey'ego nie rozumiem - przy Tony'm zachowuje się wspaniale, a z Potts planuje. Czekam na jakąś akcję i trochę Iron Mana :D
    Serdecznie pozdrawiam i zapraszam do siebie: http://wilcze-recenzje.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hmmm myślałam nad fabułą z in vitro, ale nie chciałam być oskarżona o kradzież czyjegoś pomysłu na fabułę i dlatego z tego nie skorzystałam. Zapewniam jednak, iż akcja będzie równie dobra. A więcej Iron Mana pojawi się dopiero od II serii ( rozdziały 16 +) ;)

      Usuń
  11. Andros Stark19 sierpnia, 2014

    Dopiero znalazłem tego bloga. Zwykle opowiadania czytają raczej dziewczyny, ale ty piszesz zbyt fajnie ;pp

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za miłe słowa! Chłopcy też czytają, uwierz mi :)

      Usuń
  12. Fanka Melody19 sierpnia, 2014

    Ciekawa jestem, o co chodzi z ta tajemnicą przed Ton'ym... Zaczyna mi coraz bardziej być szkoda chłopaka :(

    Z drugiej strony jestem na niego wściekła, za takie jego humory! Całuje i zostawia?!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kiedy opublikuję opis bohaterów, dowiecie się wszystkiego na ich temat. A co do zachowania Tony'ego: on ma taki charakter : /

      Usuń