sobota, 26 lipca 2014

Rozdział 2

- Dziwna trochę ta historia. Właściwie nic złego nie powiedziałeś, tylko ją ignorowałeś. Ale potem się odezwałeś. - rzekł Rhodey.
- I tu jest problem. Ona mnie kompletnie odepchnęła, a widzę, że trzeba jej pomóc. - powiedział rozżalony Tony.
- Nie wiesz o co może jej chodzić?
- Nie. Powiedziała tylko, że często się przeprowadzała, co równało się z przepisaniem do innej szkoły, w której napotykała różne bogate, rozpuszczone dzieciaki.
- Ahaaaa! To już wiem o co chodzi! Ona czuje się odrzucona.
- Rhodey... to nie jest powód, by tak na mnie naskakiwać.
- Zaraz, zaraz... ty też wywinąłeś niezły numer. Chciałeś się jakoś zrekompensować za to, że ją tak olałeś. To nie w twoim stylu!
- Możliwe... ale z Pepper było tak samo. Też ją ignorowałem a potem było już tylko lepiej.
- Mimo wszystko coś mi tu nie pasuje. Będziemy się przyglądać tej nowej. Chodźmy, sprawdzimy twoją nową zbroję.

15 minut później...

- Rhodey ta zbroja jest odlotowa!
- Tak wiem Tony. Ty ją testujesz, ja siedzę w zbrojowni i ci pomagam... rozmawiając przez komunikator. Skoro jesteś takim wynalazcą, dlaczego masz tylko jedną zbroję?

- Na razie ją tylko testuję. Wyluzuj. Na pewno zbuduję lepsze cudeńka. Tymczasem poćwiczmy z GPS - namierzanie komórki. Może na początek... Pepper?
- Chcesz ją szpiegować?
- To tylko ćwiczenia.
- A jak jej ojciec się dowie? To guru FBI!
- Wyluzuj. Moja technologia wyprzedza ich o przynajmniej 100 lat. Nic się nie stanie.
- Obyś miał racje...
(dźwięk telefonu)

- O wilku mowa. To Pepper.
- Rhodey, odbierz.
- Pepper? (rozmowa przez tel.)
- Gdzie jest Tony? Dzwonię do niego i dzwonię.
- Tony jest em....
- Rhodey, przełącz na komunikację wewnętrzną. Będę rozmawiał przez zbroję. - powiedział Stark.
- Ok, już się robi.
- Pepper, tu Tony. Nie mam czasu za bardzo. To coś ważnego?
- Melody o ciebie pytała.
- Melody?!
- Tak. Ta nowa kujonka. Mówiła, że ma do ciebie sprawę. Pytała się, gdzie mieszkasz i podałam jej twój adres. Może się nie przestraszy.
- Na którą przyjdzie? I co ma ją wystraszyć? - spytałem zdziwiony.
- Mówiła coś, że będzie wieczorem. Zapewne dozna szoku, jak zobaczy twoją willę za kilkanaście milionów.
- Dzięki Pepper. Naprawdę... pocieszające. Muszę kończyć, bo jestem w metrze, pa!
- Tony?... Tony... TONY! 

Połączenie zostało zakończone?! Ja jeszcze nie skończyłam!

Wściekła Pepper ruszyła przed siebie do domu chłopaka. Była cała czerwona ze złości, miała powiedzieć mu coś ważniejszego, ale nie wiadomo dlaczego na pierwszy ogień poszedł temat o "nowej".

Pepper próbowała jeszcze kilkanaście razy dodzwonić się do przyjaciela, ale ten nie odbierał. Schowawszy telefon do torebki ruszyła w stronę swojego domu nie przejmując się tym, że idąc wcześniej w kierunku domu Starka szła w przeciwległą stronę. Mimo wszystko zawróciła.

Willa Starków, godzina 16.00

Tony wrócił do domu. Jak zwykle przeszedł przez salon i pomknął po schodach do swojego pokoju. Kiedy znalazł się w pomieszczeniu rzucił plecak w kąt, zdjął buty wraz z koszulką i upadł na łóżko.

Leżał tak przez dłuższą chwilę zastanawiając się, czy Melody rzeczywiście do niego przyjdzie. "Może Pepper miała racje z tą willą? Może rzeczywiście się jej przestraszy? W końcu ona nie ma na zbyciu żadnych milionów." - myślał.

Nagle klamka poruszyła się. W drzwiach stanął mężczyzna. Dość wysoki, około 39-40 lat, z widocznymi małymi zmarszczkami na czole i przy oczach oraz małym wąsikiem. Miał na sobie białą koszulę i granatowe spodnie. Jego oczy promieniały niebieskimi kryształkami, a czarne włosy ulizane na bok dodawały mu uroku. W ręce trzymał srebrny zegarek.

- Nawet się nie przywitasz? Mężczyzna oparł się o framugę drzwi i założył ręce na torsie.
- Cześć tato - burknął Tony nie odwracając głowy w kierunku ojca.
- Coś nie tak synu? - spytał zaniepokojony wchodząc głębiej do pokoju.
- Wszystko w porządku. Jestem tylko trochę zmęczony.
- A więc nie przeszkadzam. Howard ucałował syna w czoło, po czym wolnym krokiem opuścił pokój. Zamknąwszy drzwi poszedł do swojej sypialni. Tam położył się i zdrzemnął.

 Kiedy tylko prezes Stark International opuścił pokój, przy głównych drzwiach rozbrzmiał dzwonek. Tony zerwał się z łóżka. Nie ubierając butów i koszulki zbiegł na dół.

Otworzył drzwi. W nich ujrzał znajomą twarz - Melody. Tym razem dziewczyna nie miała na sobie skromnej granatowej sukienki, cytrynowego bolerka i sandałów. Zamiast tego ubrana była w białą bluzkę i zielone spodnie, sięgające długością do jej kolan. Fryzura również się zmieniła. Wcześniej rozpuszczone, brązowe włosy spięte zostały w luźnego koka. W takim zestawieniu młody Stark mógł bez problemu określić sylwetkę dziewczyny. Była szczupła, piersi nie były zbyt duże, a dolna część sylwetki zgrana była z całością: wyraźnie widoczny kształt pupy i zgrabnych nóg dodawał uroku. Do tego jeszcze wspomniane włosy, które przed upięciem długością sięgałyby niemal do pępka. Do tego te wyraziste, zielone oczy...

Tony stał w drzwiach nieruchomo, przyglądając się dziewczynie jeszcze dokładniej, ale nie znalazł nic szczególnego. Dopiero, kiedy "zbadał" swoją znajomą od stóp do głów odsunął się na bok i ruchem ręki dał znak, aby weszła.

Widok kremowych ścian ze złotymi dodatkami i jasnych karmelowych płytek, w których można było zobaczyć swoje odbicie, nieco zmieszało dziewczynę. Nie wiedziała, jak się zachować. A znajdowała się tylko w holu. Nagle z wnęki wyłoniła się postać. Był to Howard, którego najwyraźniej obudził Tony biegnąc z samej góry do drzwi. Mężczyzna, widząc dziewczynę poprawił rozczachrane włosy, zapiął koszulę na ostatni guzik i zszedł na dół.

Tony starając się uniknąć tłumaczenia przed ojcem, chwycił dziewczynę za łokieć i pędem zaprowadził ją do swojego pokoju, mijając bez słowa ojca.

Kiedy byli już na górze, Tony ostrożnie zamknął drzwi i usiadł na obrotowym krześle.

- O czym chcesz ze mną pomówić?
- Przyszłam cię przeprosić.
- Czyżby?
- Źle cię potraktowałam. Niepotrzebnie na ciebie naskoczyłam. Przepraszam.

Dziewczyna powiedziała to od serca. Szczerze - i to się liczyło.

- Nie musiałaś do mnie z tym przychodzić. Nic się nie stało.
- Widziałam, jak spuściłeś głowę i widziałam, jak się wtedy poczułeś. Nie miałam prawa nazywać cię niewychowanym bachorem...

Tony podniósł wzrok i zatrzymał go na zielonych oczach dziewczyny. Poczuł się wtedy miło i spokojnie.

- Czy chciałaś załatwić ze mną coś jeszcze?
- Nie. Tylko przeprosić. Ja, ja... już wychodzę.
- Zaczekaj!

Chłopak zbliżył się do dziewczyny.

- Znamy się dopiero jeden dzień, a już zrobiłaś dla mnie coś miłego. Jeszcze nikt nigdy nie przyszedł mnie przeprosić... Dziękuję ci za to. - I uśmiechnął się.

Dziewczyna poczerwieniała ze wstydu. Młody Stark udał, że tego nie widział. Postanowił zatrzymać dziewczynę jeszcze na chwilę.

- Może odrobimy razem pracę domową?
- Nie mogę dłużej zostać...

Dziewczyna krępowała się i nie bardzo chciała przebywać u Starków dłużej.

- Potem cię odwiozę. Naprawdę potrzebuję pomocy przy jednym zadaniu.

- No dobrze. Ale naprawdę nie mogę tutaj długo być.

Obydwoje wzięli się do pracy. Z czasem dziewczyna zapomniała o stresie i miło spędzała czas.
Tony o to zadbał. Zauważył już na początku, że 16-letnia panienka czuje się nieswojo.

Godzina 21.00

- Jak późno! Zerwała się Melody. Dziewczyna była w tamtym momencie sama w pokoju. Szybko spakowała zeszyty i ruszyła ku wyjściu.
- Dokąd idziesz? - spytał zdziwiony Stark, widząc biegnącą dziewczynę. 
- Jest już po dziewiątej, muszę wracać.
- Hej, hej zaczekaj!
Chłopak złapał dziewczynę za łokieć. Zupełnie tak samo, kiedy "uciekał" przed ojcem. Tym razem ją zatrzymał.
- Odwiozę cię. Znaczy mój ojciec nas odwiezie.

Dziewczyna pokiwała głową na zgodę, po czym usiadła w salonie i czekała na chłopca.

Brunet niepewnym krokiem znów wrócił na górę. Zatrzymał się przy drzwiach sypialni swojego ojca. Howard już spał. Tony nie chciał go budzić, ale wiedział też, że ojciec nie puści go samego i nie pożyczy samochodu szesnastolatkowi. Tony był zmieszany. Nie bardzo chciał odsyłać po ciemku dziewczynę. Nie chciał jej narażać na niebezpieczeństwo.

Chłopak oparł się o balustradę i spoglądał w dół. Ponownie jego wzrok zatrzymał się na dziewczynie. I choć mogłoby się wydawać, że w tamtym momencie o niej myślał, wcale tak nie było. Młody Stark rozmyślał, jak potajemnie wymknąć się z domu.

- Chodźmy - zwrócił się do dziewczyny kiedy był już na dole.
Chociaż brunetka była nieco zdziwiona, nie odezwała się ani słowem.

Anthony odprowadził koleżankę pod sam jej dom. Jak się okazało, mieszkała od niego równe 5 km. Droga z willi Starków była prosta i łączyła ulicę dziewczyny, jak i uliczkę, gdzie znajduje się Akademia Jutra.

Kiedy byli już pod domem...
- Dziękuję, że pomogłaś mi w lekcjach. Na pewno nie jesteś jeszcze głodna? - dopytywał.
- Nie, naprawdę - dziękuję. Tosty były pyszne. Do zobaczenia jutro w szkole.

Dziewczyna weszła do domu. Tony stał jeszcze chwilę zamyślony. Bardzo spodobała mu się ta dziewczyna. Nie poznał jej jednak na tyle, by opowiedzieć o niej Rhodey'emu.

Nazajutrz godzina 7.55 Akademia Jutra

Tony był już w szkole. O dziwo - pierwszy raz przed Rhodey'em i Pepper. Chłopak stał przy szkolnej szafce, szukając w niej potrzebnych książek.

Do szkoły dotarła również Melody. Kiedy szła korytarzem zauważyła Tony'ego i podeszła do niego.
- Cześć - zagadała nieśmiało.
- Hej - chłopak rozpromieniał na jej widok.
- Czy rozumiesz już wczorajsze zadanie?
- Tak, tak. Wielkie dzięki za pomoc.

Nagle zadzwonił dzwonek i wszyscy uczniowie zmierzali do klas.

Melody po raz kolejny usiadła koło chłopaka. Ponownie, jak co każdą lekcję, spoglądała przez jego ramię na twórcze rysunki. Nadal zbierało jej się na śmiech, że nastolatek ciągle rysuje Iron Mana. Dziwiła się tylko, że kolory i wygląd zbroi był całkiem inny od poprzednich.

Jeszcze tego samego dnia Melody podeszła do Tony'ego wypytując o rysunki.
Chłopak czuł się zmieszany. Nie mógł wyjawić prawdy, a co dopiero osobie, którą zna zaledwie dwa dni. Skłamał ponownie, że jest jego fanem i oddalił się, zostawiając dziewczynę samą w wielkim holu szkolnym. Sytuacja ta nie była zwyczajna. Iron Man musiał znowu wkroczyć do akcji...

*******

Brunet pędem pobiegł do zbrojowni. Nie czekając na kumpla ubrał zbroję i poleciał na miejsce. Był napad na bank. Policja obstawiła teren, ale cała szajka... uciekła tylnym wyjściem. Tony myślał, że udusi się ze śmiechu. Wyginał się w zbroi na prawo i lewo nie mogąc się powstrzymać. Dostał głupawki. Minęła dłuższa chwila, zanim się uspokoił.

- Dobra Tony skup się, musisz ratować miasto - powiedział do siebie po czym poleciał za złodziejami.

Zanim Iron Man wkroczył do akcji, stał się niewidzialny i znajdował się dokładnie nad szajką.
"To Magia! (czyt. Madżia). Czyżby znowu poszło o coś z Mandarynem?" - pomyślał.

- Komputer! Zrób skanowanie całego obszaru w poszukiwaniu makluańskiej energii.
- Przyjęłam. Rozpoczynam skanowanie........ brak wyników wyszukiwania. 
- Czyli tym razem to nie Mandaryn! Ha! Czyżby Magia robiła swoje własne, lewe interesy?

Tony postanowił rozwikłać całą sprawę i wkroczył do akcji. Nie trudził się zbytnio. Cała obecna przy napadzie szajka liczyła zaledwie 7 osób. Po załatwieniu wrogów zabrał skradzione pieniądze i podrzucił je będącej na najbliższym patrolu policji.

- Dzięki Iron Manie! - usłyszał od funkcjonariuszy i odleciał do zbrojowni. Tam chłopak zostawił zbroję i udał się do willi.

Willa Starków godzina 18.00

Tony zapomniał o wczorajszym nocnym wyjściu, po którym wrócił do domu na 3 godziny. Tym razem bez żadnych sztuczek wszedł do domu. Zrobił to wręcz śmiało. Kiedy spojrzał na zegarek przypomniał sobie, że jest już dawno po porze obiadowej, ale zapewne danie ma do odgrzania w lodówce.

Kiedy wszedł do kuchni zobaczył swojego ojca pochylonego nad stertą papierów i popijającego kawę, na którą było już trochę za późno.

- Cześć tato - odezwał się jak gdyby nigdy nic.
- Tony! - ton ojca zabrzmiał dość poważnie. - Siadaj! - dodał Howard.
- Tony, nie wiedząc o co może chodzić, zajął miejsce na przeciwko ojca, bujając się lekko na krześle.
- Słuchaj... musimy porozmawiać.
- No to dawaj. - brunet był już bardzo zmęczony.
- Nie tym tonem! - podniósł się z miejsca prezes Stark International, wylewając przy tym kawę na papiery.
Tony czekał na dalsze poczynania ojca.
- Pogadamy jutro. - Howard zmarszczył brwi, zabrał papiery i udał się do swojego gabinetu, pozostawiając syna w kuchni przy rozlanej kawie.





6 komentarzy:

  1. Nic dodać nic ująć ^^ czekam na więcej

    OdpowiedzUsuń
  2. Super! Nic dodać i nic ująć! Czekam na więcej rozdziałów. Są co raz ciekawsze.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ciekawe. : )

    OdpowiedzUsuń
  4. Panfuniek226 lipca, 2014

    Niezłe :) Szczególnie opis dziewczyny : PP

    OdpowiedzUsuń
  5. Super opowiadanie. tez lubie iron mana

    OdpowiedzUsuń
  6. Super opowiadanie!

    OdpowiedzUsuń