To były listy mojej matki, do mojego ojca...
Przewertowałem je wszystkie. Treść każdego z listów była podobna, jakby... chwila!...
Sięgnąłem po ostatnią kopertę, która leżała całkiem z boku. Kartka była innego koloru, niż wszystkie pozostałe. Dziwne...
Wcześniejsze treści listów niosły ze sobą głównie słowa: "Tęsknię za Tobą", "Kocham Cię"... jakby od dłuższego czasu się nie widzieli. Zanim przeczytałem ostatni list, wziąłem głęboki oddech i pomyślałem: - "Raz kozie śmierć".
7.10.1997
Drogi Howardzie!
Od dłuższego czasu nie odpisujesz na moje listy, nie odzywasz się, nie dajesz żadnych znaków życia. Czy wszystko w porządku? Wiem, że nasze relacje mogą nie być najlepsze, ale ja się martwię. Jesteś dla mnie jedną z najważniejszych osób w życiu, jedną, bo teraz...
Piszę ten list głównie dlatego, że musisz o czymś wiedzieć. Jestem w ciąży. Dowiedziałam się o tym kilka dni temu. Mam nadzieję, że ze względu na sytuację dasz jakiś znak. Nie chcę zostać samotną matką i wychowywać dziecko bez ojca. Proszę odpisz na mój list, bym wiedziała, co dalej.
Maria.
- O co tu chodzi? - myślałem na głos. Nie mieściło mi się w głowie, że mój ojciec ignorował moją matkę. Ale co dalej? Wreszcie sobie wybaczyli to, na co się tak pogniewali? O ile w ogóle wydarzyło się coś takiego... Niezwykle trudno mi było zrozumieć ten list. Niby treść była prosta, jednak skrywała wiele niewyjaśnionych wątków. Mam nadzieję, że wkrótce dowiem się więcej...
Zrezygnowany posprzątałem wszystkie porozwalane rzeczy, poukładałem w szafkach oraz szafie, by po powrocie ojca nie miał on podejrzeń. Kiedy już kończyłem, rozejrzałem się wokół siebie, czy nic więcej nie zostało. Wtedy u mojej prawej nogi dostrzegłem niewielką fotografię. Była ona trochę wyblakła i tylko pod dobrym oświetleniem udało się rozszyfrować twarze. Widniały na nich dwie sylwetki: kobiety i mężczyzny. Rozpoznałem swoja matkę, ale tego obok...
Postanowiłem, iż to zdjęcie zatrzymam ze sobą. Nic się przecież takiego nie stanie...
Po chwili wziąłem do ręki telefon i zadzwoniłem do Melody. Zaprosiłem ją do siebie.
Dziewczyna zjawiła się dość szybko. Na dworze lało, więc była trochę przemoczona. Tony natychmiast wpuścił ją do willi i zrobił gorącą czekoladę na rozgrzewkę.
- Ściągnij z siebie przemoczone rzeczy, wysuszę je. - zaproponował.
- Żartujesz!? Nie będę świecić przy tobie w bieliźnie!
- Jak wolisz. - wzruszył ramionami.
- Pod warunkiem, że nie będziesz patrzył! - zagroziła palcem, chociaż tak naprawdę żartowała.
- Nawet nie mam na co. - wybuchnął śmiechem, ale dziewczyna najwyraźniej nie była tym uradowana. Natychmiast minęła chłopaka i pognała do łazienki.
5 minut później...
- Ej, no chyba się nie gniewasz? - pukał ciągle. Nie otrzymał odpowiedzi.
- Melody, no to było na żarty!
Dziewczyna otworzyła drzwi i wyszła na korytarz w bieliźnie, owinięta ręcznikiem. Rzuciła mokre ubrania pod nogi chłopaka.
- Zrób z tym porządek. - rzuciła tylko w jego stronę i zeszła na dół.
Tony podniósł ciuchy i rozłożył je starannie na grzejniku w swoim pokoju, następnie udał się za Melody.
- Złościsz się? - spytał, zasiadając obok szatynki na kanapie. - To był tylko żart.
Bez odpowiedzi.
- Mówię do ciebie... Eh!
Zbliżył się do niej i delikatnie ją pocałował. - A teraz?
- Przecież się nie złościłam. - uśmiechnęła się łobuzersko.
- A więc chciałaś wymusić na mnie, żebym cie cmoknął!
- Może... - zachichotała.
- Osz ty! - brunet "rzucił się" na dziewczynę. Złapał ja w pasie i począł łaskotać.
- Hahahaha, przestań! - z każdą chwilą Melody śmiała się co raz bardziej. W końcu popłakała się ze śmiechu.
- Nie ma mowy! Tym razem ci nie odpuszczę! - krzyknął śmiesznym głosem, coś na wzór głosu Czesia z Władcy móch.
W końcu Melody jakimś cudem wylądowała na Starku. Ze śmiechu jednak nie mogła wstać. Położyła głowę na jego torsie i próbowała już zaprzestać się śmiać. Kiedy się nieco uspokoiła, podniosła się i spojrzała w niebieskie tęczówki Tony'ego. Palcami prawej ręki przejechała kilkakrotnie po jego czarnych włosach. Dziedzic Stark International natomiast delikatnie gładził jej plecy, a swój wzrok skupił na bladej twarzyczce.
- Może włączę jakiś film?
- Zależy jaki.
- Komedia, horror, romans... do woli.
- Hm... A może nic nie będziemy oglądać?
- Masz coś innego na myśli?
- Zamówimy pizzę i po prostu spędzimy ze sobą trochę czasu. Bez filmów i takich tam...
- To może przy muzyce?
Tony natychmiast podniósł się, przez co dziewczyna zsunęła się z jego torsu i opadła tuż obok na kanapie. Podszedł do stojącej pod oknem wierzy stereo i włączył pierwszą lepszą piosenkę. Akurat padło na zespół lfo i Every Other Time.
- Zatańczysz? - spytał wyciągnąwszy rękę.
- Zwariowałeś!? Jestem nieubrana!
- Nie szkodzi.
Tony podszedł bliżej i chwyciwszy dziewczynę za dłoń przyciągnął ja do siebie. Melody z trudem przytrzymała ręcznik, by jej nie spadł.
Młody Stark objął ją w pasie, a wcześniej założył jej ręce na swojej szyi.
- Zgłupiałeś już do reszty?
- Może...
- Tak czy nie?
- Może...
Powoli z nogi na nogę poczęli się kołysać. Nie robili tego w rytm muzyki, w żadnym wypadku! Mieli swoje określone tempo, które w międzyczasie narzucali. Piosenka była tylko tłem, dla wyluzowania. Była zupełnie niepotrzebna. W końcu dziewczyna odczuła, jak wiele znaczy dla Starka. Jak potrafi się dla niej zbłaźnić, zirytować ją, a potem... złożyć kilka swoich pocałunków na jej ustach. A jakże jakich pocałunków...
- Ostatni raz tańczyliśmy tak na balu...
- Yhym.
- Wtedy nie byliśmy razem, dopiero co zaczynaliśmy.
- No wła... - Tony zesztywniał i puścił dziewczynę.
- Coś nie tak?
- Zapomniałem!
- Ale czego?
- Wtedy, na balu, a nawet po nim nie zapytałem ciebie o najważniejszą rzecz!
Melody zdziwiła się nieco. A więc jest coś, o co Stark musi ją spytać!
- Nie zapytałem, czy zechciałabyś... - złapał ją za dłonie. - Zostać moją dziewczyną?
Melody z początku lekko odchyliła usta i nie mogła nic powiedzieć, dopiero po chwili wykrztusiła z siebie:
- Ale my jesteśmy razem! Zachowujemy się tak, całujemy się. Jak para! To chyba oczywiste!
- Wiem, ale ja wolałem tak bardziej oficjalnie. - uśmiechnął się.
- I za to cię tak kocham. - cmoknęła go w policzek.
Piosenka skończyła się.
- Może teraz jakąś inną?
- Hm... Może Katy Perry?
- Naprawdę?
- A czemu nie? To moja ulubiona wokalistka.
- Serio?
- No co!?
- Nic.
- Błagam, nie drocz się ze mną.
- To jaki tytuł?
- Niech będzie Unconditionally.
- No już pewnie.
- Jakiś problem?
- Nie. Już włączam.
Tony przygotował się do kolejnego tańca z dziewczyną, ale ona nie była jakoś chętna.
- Coś nie tak? - spytał podchodząc do szatynki, która nerwowo spoglądała przez okno.
- Nie... - odparła niepewnie.
- Na pewno? Przecież widzę.
- Nie. - teraz odpowiedziała zdecydowanie.
- W takim razie tańczymy dalej?
- Wiesz co, może lepiej... - chwyciła za telefon. - Zadzwoń po Rhodey'ego i Pepper. Ja już muszę iść. Oni dotrzymają ci towarzystwa.
- Może najpierw cię odprowadzę.
- Nie! - wrzasnęła.
- Co się dzieje?
- Nic. Po prostu jestem zmęczona. Pójdę się ubrać. Gdzie zostawić ręcznik?
- W łazience na wieszaku.
- Dzięki.
Po chwili wziąłem do ręki telefon i zadzwoniłem do Melody. Zaprosiłem ją do siebie.
~*~
Dziewczyna zjawiła się dość szybko. Na dworze lało, więc była trochę przemoczona. Tony natychmiast wpuścił ją do willi i zrobił gorącą czekoladę na rozgrzewkę.
- Ściągnij z siebie przemoczone rzeczy, wysuszę je. - zaproponował.
- Żartujesz!? Nie będę świecić przy tobie w bieliźnie!
- Jak wolisz. - wzruszył ramionami.
- Pod warunkiem, że nie będziesz patrzył! - zagroziła palcem, chociaż tak naprawdę żartowała.
- Nawet nie mam na co. - wybuchnął śmiechem, ale dziewczyna najwyraźniej nie była tym uradowana. Natychmiast minęła chłopaka i pognała do łazienki.
5 minut później...
- Ej, no chyba się nie gniewasz? - pukał ciągle. Nie otrzymał odpowiedzi.
- Melody, no to było na żarty!
Dziewczyna otworzyła drzwi i wyszła na korytarz w bieliźnie, owinięta ręcznikiem. Rzuciła mokre ubrania pod nogi chłopaka.
- Zrób z tym porządek. - rzuciła tylko w jego stronę i zeszła na dół.
Tony podniósł ciuchy i rozłożył je starannie na grzejniku w swoim pokoju, następnie udał się za Melody.
- Złościsz się? - spytał, zasiadając obok szatynki na kanapie. - To był tylko żart.
Bez odpowiedzi.
- Mówię do ciebie... Eh!
Zbliżył się do niej i delikatnie ją pocałował. - A teraz?
- Przecież się nie złościłam. - uśmiechnęła się łobuzersko.
- A więc chciałaś wymusić na mnie, żebym cie cmoknął!
- Może... - zachichotała.
- Osz ty! - brunet "rzucił się" na dziewczynę. Złapał ja w pasie i począł łaskotać.
- Hahahaha, przestań! - z każdą chwilą Melody śmiała się co raz bardziej. W końcu popłakała się ze śmiechu.
- Nie ma mowy! Tym razem ci nie odpuszczę! - krzyknął śmiesznym głosem, coś na wzór głosu Czesia z Władcy móch.
W końcu Melody jakimś cudem wylądowała na Starku. Ze śmiechu jednak nie mogła wstać. Położyła głowę na jego torsie i próbowała już zaprzestać się śmiać. Kiedy się nieco uspokoiła, podniosła się i spojrzała w niebieskie tęczówki Tony'ego. Palcami prawej ręki przejechała kilkakrotnie po jego czarnych włosach. Dziedzic Stark International natomiast delikatnie gładził jej plecy, a swój wzrok skupił na bladej twarzyczce.
- Może włączę jakiś film?
- Zależy jaki.
- Komedia, horror, romans... do woli.
- Hm... A może nic nie będziemy oglądać?
- Masz coś innego na myśli?
- Zamówimy pizzę i po prostu spędzimy ze sobą trochę czasu. Bez filmów i takich tam...
- To może przy muzyce?
Tony natychmiast podniósł się, przez co dziewczyna zsunęła się z jego torsu i opadła tuż obok na kanapie. Podszedł do stojącej pod oknem wierzy stereo i włączył pierwszą lepszą piosenkę. Akurat padło na zespół lfo i Every Other Time.
- Zatańczysz? - spytał wyciągnąwszy rękę.
- Zwariowałeś!? Jestem nieubrana!
- Nie szkodzi.
Tony podszedł bliżej i chwyciwszy dziewczynę za dłoń przyciągnął ja do siebie. Melody z trudem przytrzymała ręcznik, by jej nie spadł.
Młody Stark objął ją w pasie, a wcześniej założył jej ręce na swojej szyi.
- Zgłupiałeś już do reszty?
- Może...
- Tak czy nie?
- Może...
Powoli z nogi na nogę poczęli się kołysać. Nie robili tego w rytm muzyki, w żadnym wypadku! Mieli swoje określone tempo, które w międzyczasie narzucali. Piosenka była tylko tłem, dla wyluzowania. Była zupełnie niepotrzebna. W końcu dziewczyna odczuła, jak wiele znaczy dla Starka. Jak potrafi się dla niej zbłaźnić, zirytować ją, a potem... złożyć kilka swoich pocałunków na jej ustach. A jakże jakich pocałunków...
- Ostatni raz tańczyliśmy tak na balu...
- Yhym.
- Wtedy nie byliśmy razem, dopiero co zaczynaliśmy.
- No wła... - Tony zesztywniał i puścił dziewczynę.
- Coś nie tak?
- Zapomniałem!
- Ale czego?
- Wtedy, na balu, a nawet po nim nie zapytałem ciebie o najważniejszą rzecz!
Melody zdziwiła się nieco. A więc jest coś, o co Stark musi ją spytać!
- Nie zapytałem, czy zechciałabyś... - złapał ją za dłonie. - Zostać moją dziewczyną?
Melody z początku lekko odchyliła usta i nie mogła nic powiedzieć, dopiero po chwili wykrztusiła z siebie:
- Ale my jesteśmy razem! Zachowujemy się tak, całujemy się. Jak para! To chyba oczywiste!
- Wiem, ale ja wolałem tak bardziej oficjalnie. - uśmiechnął się.
- I za to cię tak kocham. - cmoknęła go w policzek.
Piosenka skończyła się.
- Może teraz jakąś inną?
- Hm... Może Katy Perry?
- Naprawdę?
- A czemu nie? To moja ulubiona wokalistka.
- Serio?
- No co!?
- Nic.
- Błagam, nie drocz się ze mną.
- To jaki tytuł?
- Niech będzie Unconditionally.
- No już pewnie.
- Jakiś problem?
- Nie. Już włączam.
Tony przygotował się do kolejnego tańca z dziewczyną, ale ona nie była jakoś chętna.
- Coś nie tak? - spytał podchodząc do szatynki, która nerwowo spoglądała przez okno.
- Nie... - odparła niepewnie.
- Na pewno? Przecież widzę.
- Nie. - teraz odpowiedziała zdecydowanie.
- W takim razie tańczymy dalej?
- Wiesz co, może lepiej... - chwyciła za telefon. - Zadzwoń po Rhodey'ego i Pepper. Ja już muszę iść. Oni dotrzymają ci towarzystwa.
- Może najpierw cię odprowadzę.
- Nie! - wrzasnęła.
- Co się dzieje?
- Nic. Po prostu jestem zmęczona. Pójdę się ubrać. Gdzie zostawić ręcznik?
- W łazience na wieszaku.
- Dzięki.
~*~
Tymczasem Duch znajdował się na dachu przeciwnego budynku. Stamtąd obserwował jak zwykle Melody. Po chwili ujrzał, jak opuszcza willę Starków dość szybkim krokiem. Zdziwił się na taką reakcję. Postanowił jednak nie myśleć o szczegółach i pognał za dziewczyną. Pozostał niezauważony.
~*~
Tony nie zadzwonił do przyjaciół. Próbował poukładać sobie w myślach całą sytuację, która miała miejsce chwilę temu. - Dlaczego Melody się tak zachowywała? Coś musiało się stać! Z willi, mało co brakowało, a by wybiegła.
Poszedłem do kuchni, by tam przy posiłku móc spokojnie pomyśleć. Wchodząc do pomieszczenia natknąłem się na kalendarz. Przyjrzałem się dokładnie zaznaczonej dacie. "4 lipca 2014". - pomyślałem. Moje urodziny... To już za 3 dni. Jak to szybko zleciało. Będę mieć 17 lat, a za rok przejmę firmę. Stanę się pełnoletni i wreszcie będę robić to, na co mi nie pozwalano. Ale najpierw...
~*~
- Masz coś dla mnie Duchu? - spytał zachrypniętym głosem Obadiah. Stał tyłem do zjawy.
- Właśnie wkraczamy w kolejną fazę naszego planu. Za maksymalnie 3 dni powinno być po wszystkim.
- Świetnie, dobra robota.
- A teraz kasa.
Stane odwrócił się i podszedł bliżej do osobnika.
- Przeleje ją na twoje konto, zgodnie z umową. - odrzekł i zasiadł za biurkiem.
Duch tylko uśmiechnął się pod nosem i zniknął. Wreszcie otrzymał część swojego majątku.
Przypominam o głosowaniu na rozdziały tutaj: http://iron-man-aa.blogspot.com/2014/09/blog-post.html