Tymczasem mężczyzna z wąsikiem przebierał w papierach. Praca tak go pochłonęła, że zapomniał o zaistniałej sytuacji sprzed kilku minut.
Nagle zadzwonił telefon. Howard nie spoglądając kto dzwoni, odrzucił połączenie.
- Jestem zajęty do jasnej cholery! - Wrzasnął sam do siebie.
Tony, będący już pod drzwiami gabinetu zrobił krok w tył. Chciał odejść, ale ciekawość dziwnego zachowania ojca pchnęła go do przodu. Tony bez pukania wszedł do gabinetu.
Howard na widok syna zmarszczył brwi.
- Czego chcesz? - burknął.
- Porozmawiać.
- Nie mamy o czym. A teraz wyjdź i zamknij za sobą drzwi.
- To nie jest fair!
- Fair? To nie było fair, jak zastosowałeś się do zasad panujących w tym domu! Ucieczka?! Naprawdę?
- Obiecałem Melody, że ją odprowadzę. Właściwie, że ty ją odwieziesz.
- I to był powód do wymknięcia się z domu?!
- Spałeś!
- Wiesz co Tony... jesteś geniuszem, ale twoje tłumaczenia nie robią na mnie wrażenia.
Tony nie mógł zrozumieć postępowania ojca. Przecież mówił prawdę.
Howard wstał od biurka, zbliżył się do szesnastolatka i powiedział mu prosto w twarz:
- Wynocha!
Tony poczuł się odrzucony. Spuścił głowę i wyszedł trzaskając drzwiami. Pobiegł do swojego pokoju.
Howard uspokoił się i złapał się za głowę. Dotarło do niego, jak źle potraktował syna. Bez chwili namysłu poszedł do pokoju nastolatka.
Brunet leżał na łóżku zakryty poduszką. Nie chciał widzieć swojego ojca na oczy. Chociaż był świadom popełnionego błędu, nie był w stanie mu wybaczyć.
Prezes Stark International stanął pod drzwiami. Już miał złapać za klamkę, kiedy drzwi otworzyły się. Ujrzał chłopca.
- Tony, ja...
- Idę się przejść. Chcę pobyć sam.
- Tylko weź ze sobą parasol i załóż kurtkę. Zrobiło się chłodno i może padać. - próbował załagodzić sytuację.
- Daruj sobie!
Chłopak wyszedł. Mężczyzna śledził syna przez okno do momentu, kiedy zniknął mu z pola widzenia. Następnie zadzwonił do swojej przyjaciółki i umówił się z nią na kawę.
******
Tony nadal szedł przed siebie. Nie obrał żadnego konkretnego miejsca, do którego by poszedł. Przez całą drogę, odkąd przekroczył próg willi miał spuszczoną głowę. Wyglądał, jakby cały czas podziwiał swoje czarne trampki.
Nagle na niebie pojawiła się ciemna chmura. Lunął deszcz.
Chłopak założył skórzaną kurtkę, zarzucił kaptur i szedł dalej. Szedł dalej, wpatrując się w swoje buty.
- Przynajmniej tata miał racje co do deszczu - mamrotał pod nosem.
Z każdym krokiem chłopakowi brakowało towarzystwa. Postanowił, że zadzwoni do Pepper.
(rozmowa przez telefon)
- Tony, to ty?
- Hej Pepper. Nie masz ochoty gdzieś wyjść?
- Przepraszam Tony, ale jestem zajęta. Właśnie czekam w kolejce do fryzjera. To może trochę potrwać. Zadzwoń do Rhodey'ego.
- On jest zajęty. Dzisiaj przyjeżdża jego babcia i robi domowe porządki.
- No to może...
Dziewczyna chciała zaproponować Melody, ale zazdrość o dziewczynę nie pozwoliła jej na to.
- Gdziekolwiek jesteś, wracaj do domu. -
Może ona ma racje? I tak nie mam nic do roboty.
Chłopak zawrócił do willi.
W tym samym czasie - kawiarnia "Moreno"...
- Dziękuję Roberto, że zgodziłaś się na tę kawę.
- Nie ma sprawy Howardzie. Dawno nigdzie nie wychodziłam.
- Zajmujesz się jeszcze jakimiś sprawami, oprócz Stark International?
- Póki co nie. Na razie czekam, aż ty będziesz potrzebował mojej pomocy. - zaśmiała się. - A jak tam Tony?
- W porządku. - mężczyzna splótł ręce i położył je na ławie.
- Czy aby na pewno? Twoja mina mówi co innego.
Po prostu, ehh... ostatnio zbytnio się z nim nie dogaduję.
- To znaczy?
- Kłócimy się. Właściwie nie ma o co się kłócić, ale ja, jak i on reagujemy na wszystko ze złością.
- Musisz zrozumieć Tony'ego. Chłopak ma szesnaście lat. Jest teraz w fazie dojrzewania.
- Możliwe, że masz racje, ale nie każde jego zachowanie mogę tym usprawiedliwić.
- Spróbuj z nim porozmawiać. Tak na spokojnie. Nie wiem, może przy wspólnym obiedzie...
- Wątpię, by to podziałało. Odkąd poszedł do liceum, rzadziej mamy czas dla siebie.
- Myślę, że podczas weekendu albo wolnego popołudnia powinieneś zabrać go gdzieś, gdzie sam będzie chciał. Tony to młody geniusz. Zabierz go na jakieś pokazy albo lećcie gdzieś samolotem na parę dni. To powinno dobrze wam zrobić.
- Dziękuję Roberto.
- Do usług, Howardzie. Ja już muszę uciekać, ale dzwoń w razie potrzeby. I to nie tylko w sprawach firmy.
Kobieta uścisnęła dłoń Starka i wyszła. On natomiast pozostał jeszcze parę minut w kawiarence, obmyślając plany wobec syna. Kiedy już wiedział co zrobi, wstał i zostawiwszy pieniądze na stole opuścił miejsce.
Willa Starków, godzina 17:00...
Howard wrócił do domu. Nie mógł doczekać się rozmowy z synem. Chociaż trochę się jej obawiał, był optymistycznie nastawiony. Zanim jednak poszedł szukać chłopca, zaszedł do kuchni po szklankę wody.
- No dalej! - powtarzał sobie w myślach, biorąc jednocześnie kilka łyków.
Kiedy szklanka była pusta odstawił ją i poszedł do salonu. Tam ujrzał syna.
- Tony, możemy porozmawiać?
- Nie mam ochoty. - Odburknął.
- Chciałem cię przeprosić. Za ostro cię potraktowałem. Chciałbym ci to jakoś wynagrodzić.
- A niby jak?
- Dla nas obojga najlepszy byłby wyjazd. Co ty na to?
- Mówisz poważnie? Ale ty...
- Tony. Chciałbym jak najszybciej zażegnać wspomnienia z ostatniej sytuacji. Ale nie zrobię tego bez ciebie.
Stark rozłożył ręce. Czekał na dalszą reakcję syna.
Nastolatek spojrzał na ojca swoimi niebieskimi oczyma. Poczuł, jak ponownie ogarnia go ciepło. Wybaczył ojcu. Zbliżył się do niego, po czym mocno go przytulił.
Howard ściskał syna ile miał sił. Udało się. Zażegnał spór.
- A więc Tony - kontynuował. - co byś powiedział na tygodniową wycieczkę do Chin?
- Naprawdę?! To niesamowite! - oczy chłopaka błyszczały ze szczęścia.
- Jutro pójdziesz ostatni dzień do szkoły, a ja w tym czasie pozałatwiam wszystkie formalności. Napiszę ci usprawiedliwienie, zajrzę do firmy..
- Pójdę z tobą. Dawno tam nie byłem.
- Dobrze. Jutro zaraz po szkole czekaj na mnie przed akademią, ja po ciebie podjadę.
Tony poszedł do swojego pokoju. Tam odrobił wszystkie lekcje i usiadł przy komputerze. Chatował z Rhodey'em.
- Czekaj, przełączę na kamerkę - powiedział brunet.
Po chwili ujrzał przyjaciela.
- Witam ponownie. - zaśmiał się nastolatek.
- Co cię tak śmieszy? I coś ty taki wesoły?
- Pojutrze lecę do Chin na tydzień. Już nie mogę się doczekać.
- No to super. Ale ci zazdroszczę. Zrób jakieś zdjęcia, byśmy wraz z Pepper wiedzieli, czego mamy ci zazdrościć.
- Bez przesady. Przy następnej okazji polecimy razem. Ten wyjazd jest dla mnie szczególny, bo mój ojciec i ja w końcu się dogadujemy. I lecimy w miejsce, o którym marzyłem.
- Cieszę się, że ty się cieszysz. Takie coś wam się przyda. Może w końcu będzie dobrze...
Howard wszystko słyszał. Stał pod drzwiami i nasłuchiwał. Kiedy słyszał głos szczęśliwego i podekscytowanego syna, łzy same napływały mu do oczu. Prezes Stark International nie wytrzymał i wszedł do pokoju, nie pukając.
- Kończ już rozmowę. Jest trochę późno. Musisz się wyspać. A wiem, że będziesz przeżywał.
Tony uśmiechnął się do ojca. Ten z kolei podszedł do niego, pocałował w czoło i wyszedł. A Tony... Tony znowu poczuł się kochany. Zapomniał już o wszystkim. Był zbyt szczęśliwy, by myśleć nad przeszłością.
Następnego dnia, Akademia Jutra.
Trwała właśnie pierwsza lekcja. Szesnastolatek nie za bardzo mógł się na niej skupić. Rozmyślał, jak będzie wyglądał jego wyjazd.
- Tony zachowuje się jakoś dziwne. Wygląda, jakby był w transie. Może to Mandaryn!
- Wyluzuj Pepper. On przeżywa wycieczkę do Chin.
- Że gdzie?!
- Nie powiedział ci? Pogodził się z tatą. Aby polepszyć relacje, ojciec zabiera go na tydzień.
- Ale... odlot.
W tym samym czasie zadzwonił dzwonek.
- Pamiętajcie o pracy domowej! - Rzekł nauczyciel.
Uczniowie wyszli z klasy. Tony szybkim krokiem poszedł do swojej szafki.
- No świetnie! - powiedział przez zęby i zacisnął ręce. - Kto mi wymazał kłódkę czekoladką?!
Wszyscy zebrani na korytarzu spoglądali raz na siebie, raz na bruneta. Nie wiedzieli co się dzieje.
Tony zmarszczył brwi. Wyglądał, jakby był teraz w zbroi i skanował pomieszczenie. Rozglądał się wszędzie. Patrzył na wszystko i na wszystkich.
- To pewnie Happy. - powiedział ktoś zza pleców chłopaka.
Odwrócił się. Ujrzał Pepper.
- Pepper... - podrapał się za głowę. - Dawno się nie widzieliśmy.
- Dawno, dawno. - rzekła chłodno dziewczyna,
- Prze... przepraszam. Byłem zajęty, a jutro wyjeżdżam.
- Tak, wiem. I nie raczyłeś mnie o tym poinformować. Kim ja dla ciebie jestem Tony?!
- Ehm... przyjaciółką?
- Właśnie Tony, przyjaciółką! Więc tak mnie traktuj.
Chociaż dziewczyna była zła na chłopaka, w głębi duszy za każdym razem, kiedy stała obok niego, chciała rzucić mu się na szyję. Jakby byli razem. I chociaż jej pytanie "kim ja dla ciebie jestem" oczekiwało innej odpowiedzi, dziewczyna musiała się z tym pogodzić. Tylko ona była zauroczona Tony'm. Bez wzajemności. Chociaż wiedziała, że niejedna nastolatka widziałaby w brunecie swojego chłopaka, ona i tak czuła się tą "ponad wszystkimi". Była jedyną dziewczyną w szkole, która przyjaźniła się ze Starkiem. Jedyną - na chwilę obecną.
Tony przeprosił Pepper i obiecał jej, że jak tylko wróci z Chin, pójdą na lody. Sami - porozmawiają sobie, powygłupiają się... a szesnastolatka potraktuje to jako randkę.
Zadzwonił dzwonek. Kolejna lekcja.
Tony zajął miejsce w ławce. Nagle obok niego pojawiła się Melody.
- Cześć. - powiedziała nieśmiało.
- He, Hej!
- Słyszałam, że wyjeżdżasz.
- Ah, no tak... kto już tego nie wie. - uśmiechnął się.
- A ile cię nie będzie?
- Tydzień. Muszę trochę wypocząć.
- A więc miłego wyjazdu. Odpocznij.
Tony zatrzymał wzrok na zielonych oczach dziewczyny.
- Dziękuję. - szepnął, po czym wraz z kolegami zajął się lekcją.
Stark International godzina 10.00
Howard jak zwykle o tej porze pił pierwszą kawę, przyniesioną przez jego asystentkę Rose. Nieco znudzony, przeglądał dzisiejszą gazetę. Nagle natknął się na artykuł o Hammer Multinational (czyt. Hamer Multinaszynal).
W owym artykule napisane było, iż Justin Hammer - dyrektor Hammer Multinational (HM) jest bliski zostania największą firmą produkującą bronie oraz technologię na świecie.
Howard zmarszczył brwi. Nie był zadowolony z tej wiadomości. Przecież jeszcze parę dni temu Stark International był najlepiej zarabiającą firmą na świecie. Świetne zyski, konkurencja mogła sobie tylko pomarzyć... i jeszcze ten wyjazd do Chin.
Stark nie wiedział, co począć. Wiadomość o tym, że ktoś jest bliski wygryzienia firmy była niewiarygodna, a prawdziwa. Trzeba było zastosować natychmiastowe środki, ale wyjazd, relacje z synem... Nie wiedział, co począć. Był pewien jednego - jeżeli odwoła tygodniowy wyjazd, Tony znów go znienawidzi i obydwoje znajdą się w punkcie wyjścia.
Mężczyzna splótł ręce, oparł się o nie i wlepił wzrok w zdjęcie, znajdujące się na jego biurku.
- Mario, gdybyś tutaj była... byłoby cudownie. Wiedziałabyś, co zdziałać. Nigdy by nie doszło do tych kłótni z Tony'm... - głaskał fotografię mówiąc sam do siebie.
Nadal wpatrując się w fotografię, prezes Stark International (SI) przypomniał sobie, jak po raz ostatni widział swoją żonę i moment, kiedy dowiedział się o jej śmierci. To było zbyt przytłaczające. Powracające wspomnienia sprzed 11 lat... a potem powrót do narodzin Tony'ego.
Howard tkwił w przeszłości jeszcze przez dłuższą chwilę, kiedy niespodziewanie do jego gabinetu weszła asystentka Rose.
- Panie Stark ma pan... Ah... - nie zdążyła dokończyć.
Kobieta została odepchnięta na bok. W drzwiach pojawił się Obadiah Stane (czyt. Obadiasz Stejn).
Facet nie był ani zbyt wysoki ani zbyt ładny. Nie przywiązywał wagi do swojego własnego wizerunku. Był chudy, łysy z lekkim zarostem i bladą cerą. Dodatkowe skrzywienie kręgosłupa nie pozwalało mu na pełne wyprostowanie się. Jego twarz przypominała gangstera. Wyglądał, jak człowiek bez serca, który kieruje się słowami: "po trupach do celu".
- Co to ma znaczyć Howardzie?! - uniósł się niespodziewany gość. - Widziałeś ostatni artykuł? Hammer chce nas wygryść!
- Tak, widziałem.
- I co zamierzasz z tym zrobić? Hmm?
- Póki co, nic. Nie mam na to czasu.
- Co ty bredzisz Stark!? Nie masz czasu!? Jesteś prezesem firmy, powinieneś mieć zawsze na nią czas!
- Owszem, masz racje Obadiaszu, ale w ostatnim czasie zaniedbałem syna.
- Tony nie jest już dzieckiem Howardzie! On jest teraz zajęty szkołą, a ty firmą. Sam mam córkę w wieku twojego syna, która na dodatek chodzi z nim do jednej klasy i jakoś nie mamy problemów.
- Nie będę z tobą o tym rozmawiał Obadiaszu! Relacje Tony'ego i moje, to nasza sprawa.
- Nie zachowuj się jak dziecko Stark! Zbyt dużo włożyłem w tę firmę, by teraz znosić twoje humory! Dobrze wiesz, że trzeba reagować i to jak najszybciej. Jeżeli Hammer nas przegoni, stracimy nie tylko klientów, ale i drastycznie spadną nasze zyski! A wtedy firma będzie na skraju upadłości. Nie pozwolę na to!
- I ja też Obadiaszu. Ale teraz naprawdę, nie mogę zająć się firmą. Przez najbliższy tydzień powierzam ci stanowisko prezesa. Tylko nie rób głupstw. - położył rękę na ramieniu wspólnika.
Obadiah zrobił groźną minę.
- Obyś nie schrzanił niczego Stark!
- Obiecuję, że wszystko będzie dobrze.
Stane wyszedł. Mamrotał coś jeszcze pod nosem, ale nikt nie słyszał, co dokładnie.
Willa Starków parę godzin później...
Tony wrócił ze szkoły. Tym razem był tak cholernie głodny, że zaraz po przekroczeniu progu domu pobiegł wręcz do kuchni. Tam czekał na niego obiad. Nałożony i już na stole.
- Cześć tato. - powiedział ciemnowłosy z pełną buzią.
Howard odburknął, najwyraźniej również powiedział cześć.
- Coś się stało?
- Mamy problem z firmą. - powiedział mężczyzna, po czym podsunął artykuł synowi.
" Firma Hammer Multinational w ostatnich tygodniach zdziałała bardzo wiele, a akcje firmy poszły ostro w górę. Zyski ze sprzedaży wynalezionej tam technologii oraz broni szacuje się nawet na kilkanaście miliardów w przeciągu 3 dni!"
- Co!? - wrzasnął Tony wstając od stołu. Jak oni to...
- Zrobili? Też zadaję sobie to pytanie synu. Właściwie można rzec - dobre pytanie...
- Trzeba ratować firmę! Jeżeli Hammer...
- Wiem Anthony. Stane mi to wszystko dokładnie objaśnił.
- Stane!? Ten łysol?
- Anthony! To jeden ze wspólników. Nie możesz o nim tak mówić. Jeżeli wkrótce masz odziedziczyć firmę, musisz mieć z nim dobre kontakty.
- Przepraszam. Po prostu martwię się o nasz jutrzejszy lot. Ta cała sprawa ze Stark International jest bardzo poważna.
- Ale nie na tyle ważna dla mnie, bym nie mógł spędzić z tobą trochę czasu. Obadiah obejmie stanowisko prezesa przez najbliższy tydzień. Rose będzie mieć wszystko pod kontrolą.
- Jesteś pewien, że oddanie pełnej władzy Stane'owi nad firmą, nawet na tak krótki czas to dobry pomysł?
- Nie wiem. Ale wiem też, że Obadiah zrobił dla tej firmy bardzo dużo i nigdy by sobie nie zaszkodził. Przyszłość SI, to i jego przyszłość.
W międzyczasie Starkowie skończyli jeść obiad. Po tej jakże jednej z dłuższych i spokojniejszych rozmów, obydwoje rozeszli się do swoich pokoi.
Tony walnął się na łóżko. To samo uczynił jego ojciec w swojej sypialni. Zasnęli w tym samym czasie. Jakby w tej samej chwili miała miejsce pomiędzy nimi jakaś telepatia.
Śnili o jutrzejszym dniu. Śnili o swojej przyszłości w Chinach.
Mam nadzieję, że rozdział się podobał. Liczę na komentarze i dziękuję za wcześniejsze odwiedziny bloga. To dla was tutaj jestem, piszę i tworzę. Jeżeli macie jakieś pomysły na następne rozdziały, jakieś uwagi albo życzenia, piszcie w komentarzach.